Znamy 'Mapę drogową wejścia do strefy euro'. Zastanawiamy się, co nas czeka w ciągu najbliższych trzech, czterech lat, co będzie najtrudniejsze z punktu widzenia obywatela i kolejnych ekip rządzących.
W ciągu ostatnich dni złoty tak osłabł, że „ledwo trzyma się na nogach'
No i doczekaliśmy się. Po kilku latach nieustannego wzmacniania się naszej narodowej waluty, która osiągnęła swoje szczyty potęgi w lipcu 2008 r., nastąpiło jej gwałtowne załamanie. Do poziomu sprzed 6 lat!
Spadek kursu złotego, załamanie na giełdzie, kłopoty z uzyskaniem kredytu. To pierwsze tak poważne nasze kryzysowe doświadczenie. Co będzie dalej? Umiarkowany urzędowy optymizm przeplata się ze skrajnym pesymizmem tych, którym runęły rozmaite życiowe plany.
Dlaczego kurs dolara rośnie, mimo iż amerykańska gospodarka słabnie, a kurs złotówki gwałtownie spadł, choć z naszą gospodarką nic złego się nie dzieje?
Nowy silny złoty stał się atrybutem nowego Polaka: latającego, bywającego, obywatela świata. Mocna waluta daje realne korzyści, poprawia samopoczucie i wzmacnia naszą narodową dumę. Ale za mocna podetnie husarskie skrzydła, nam i gospodarce.
Polska jest na zakręcie. Mamy spory wzrost gospodarczy, spadek bezrobocia, wzrost płac i konsumpcji, umiarkowaną inflację, coraz silniejszą złotówkę i zadowoloną większość społeczeństwa. Niby jest bardzo dobrze. Ale za rogiem czają się hydry. A nie ma zgody, co robić, by stawić im czoła.
Na giełdach gwałtowne spadki, dolar słaby jak nigdy, funt sięgnął dna. Tymczasem złoty nie zważa na rynkowe zawirowania, wypowiedzi polityków i lamenty eksporterów. W ostatnich latach umocnił się wobec wszystkich walut Unii.
Amerykański dolar kiedyś był zielony, a dzisiaj choruje na białaczkę. W ciągu ostatnich trzech lat w stosunku do euro stracił 35 proc., wobec jena jedną czwartą. Nieco mniej, ale znacznie szybciej, dolar słabł wobec złotego. Dzisiaj wszyscy zastanawiają się, kiedy skończy się ten zjazd i jakie będą jego konsekwencje. Czy nie jesteśmy na progu wielkiego finansowego kryzysu.