Wszyscy znają Zbigniewa Ziobrę jako szeryfa, który oczyszcza kraj z przestępców i na nic innego już nie ma czasu. Jednak minister sprawiedliwości dba również o swoje czysto polityczne interesy. Zwłaszcza w mateczniku - Małopolsce. Pomaga mu w tym brat Witold.
Jeśli ktoś myśli, że minister Zbigniew Ziobro jest nowatorem w pojmowaniu i stosowaniu prawa, to się myli. Ziobro jedynie kopiuje styl Lecha Kaczyńskiego z czasów, kiedy ten zasiadał w fotelu ministra sprawiedliwości. Podobieństwa są uderzające.
Prof. Zbigniew Ćwiąkalski z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego
Sąd apelacyjny nie zostawił suchej nitki na prokuratorskim zażaleniu na decyzję o zwolnieniu z aresztu dr. Mirosława G. Sędziowie nie ulegli presji ministra sprawiedliwości, dla którego udowodnienie winy dr. G. wydaje się kwestią honoru. Zwolnienie kardiochirurga z aresztu to prestiżowa porażka najpopularniejszego polityka Prawa i Sprawiedliwości.
Trzecia władza została postawiona na pozycji gorszej niż pijani kierowcy czy kibole.
Po prokuraturze, policji i specsłużbach przyszedł czas na sądy. Dopiero po ich „odzyskaniu” PiS będzie mogło w pełni korzystać z władzy nad aparatem ścigania. Zabrał się do tego energicznie niezastąpiony Zbigniew Ziobro.
Zanim wybuchła afera związana z aresztowaniem doktora G., toczyło się już śledztwo w sprawie śmierci ojca Zbigniewa Ziobry. Lawinę pytań na temat błędów lekarskich ciężko już powstrzymać. Kiedy powinny być ścigane prawem?
Zbigniew Ziobro pojechał do Stanów Zjednoczonych, by załatwić ekstradycję do Polski Edwarda Mazura, podejrzewanego o zlecenie zabójstwa byłego szefa policji Marka Papały. Uzyskał niewiele. Wciąż są kłopoty z przekonującym wyjaśnieniem, dlaczego Mazur miałby chcieć śmierci zdymisjonowanego już generała policji?