Zbigniew Rau starał się nie antagonizować Rosji. Nie wypominał jej agresywnego zachowania. W ogóle w niczym jej nie krytykował, podkreślał tylko wartość dialogu. O zaufaniu między krajami trudno jednak mówić.
Jeśli ta zaraza prawdy zacznie się szerzyć, w rządzie nie pozostanie już nikt. Trzeba odnotować te niezwykłe wydarzenia, bo gdy autorytarna władza zaczyna sama siebie krytykować, a w reakcji dochodzi do dymisji, to należy uznać, że weszła w fazę turbulencji i walk frakcyjnych.
W Londynie kończy się trzydniowy szczyt ministrów spraw zagranicznych państw grupy G7. Ameryka Bidena tworzy alians krajów demokratycznych przeciw ekspansji autokratycznych Chin i Rosji.
Amerykański sekretarz stanu Antony Blinken zadzwonił do szefa MSZ Zbigniewa Raua. Nie spieszył się specjalnie, bo minął już miesiąc od inauguracji nowego prezydenta USA.
W ogólnie pozytywnym stosunku Unii Europejskiej i całego świata do zmiany na stanowisku prezydenta USA jest jeden wyjątek. Mianowicie: Polska.
Polskim emisariuszom nie wystarcza już argumentów do tłumaczenia, czemu rząd ma alergię na równość płci, ale tak, żeby nie powiedzieć tego wprost.
Nie dziwi, że Francuz nie ma problemu z tęczową flagą, a Polak ma. Pierwszy powiesi ją bez obawy, że ktoś ją zniszczy, a drugi czyni to np. na obiekcie kultu religijnego, by zamanifestować swoje istnienie.
Legalizacja kanibalizmu rzekomo promowana na Zachodzie, czym straszył w 2019 r. Zbigniew Rau, to w dużej mierze wytwór kremlowskiej propagandy.
W przypadku tej nominacji Morawiecki przegrał, na swoim postawiła Nowogrodzka. Prof. Rau nie stroni od wyraźnych deklaracji ideowych – Zachód to dla niego „cywilizacja śmierci”.
Posłowie podzielili między siebie kierownicze stanowiska w komisjach sejmowych. W najważniejszych dalej będą rządzić politycy PiS, opozycja dostała te, które politycznie ważą mniej.