Polskie władze, na czele z Jarosławem Kaczyńskim, w pełni świadome zagrożeń, ignorując ostrzeżenia służb, z całkowitą dezynwolturą na prawo i lewo rozdawały wizy Rosjanom. To tyleż zdumiewające, co przerażające.
„Nawet nie aferka”, jak był łaskaw wyrazić się Jarosław Kaczyński, wygląda na poważny skandal podważający naszą wiarygodność jako partnera układu z Schengen. W całej tej brudnej sprawie jest tylko jeden element pozytywny.
W zeznaniach Kamińskiego widać „państwo w ruinie”: indolencję rządu PiS, znaczenie nieformalnych powiązań i „porządku dziobania”, dezynwolturę w trzymaniu się procedur, nadużywanie swobody decyzji urzędniczej. Czy to jednak materiał na odpowiedzialność karną lub konstytucyjną ministra?
Pisowski minister spraw zagranicznych w Polsce nie tylko nie kreuje polityki zagranicznej, ale nawet jej nie prowadzi, a jedynie kieruje dyplomacją, czyli sumą działań wykonawczych dla polityki projektowanej przez ważniejsze gremia partyjne.
Widać, że w miarę upływu czasu politycy władzy coraz wyraźniej kontratakują w sprawie afery wizowej, żeby coś ugrać na rzecz swojego sukcesu wyborczego.
Wszyscy zadają sobie pytanie, czy złapanie PiS na gorącym uczynku, i to w obszarze tak newralgicznym dla jego wyborców, znacząco wpłynie na poparcie rządzącego ugrupowania. Afer było wiele, lecz najwyraźniej wyborcy PiS dotychczas żadną z nich specjalnie się nie przejęli. Jak będzie tym razem?
Inicjatywa zerwania Aktu Stanowiącego NATO–Rosja z 1997 r. stała się centralnym punktem pierwszego od kilku lat exposé ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua. Szef dyplomacji wyraził taką wolę rządu w Warszawie i wezwał Berlin do tego samego.
Minister Zbigniew Rau nie powiedział w Sejmie wielu rzeczy, które interesują dziś opinię publiczną. Uderzył w ton „eurosceptyczny”, zahaczył Niemcy i Francję.
Rząd sterowany przez Jarosława Kaczyńskiego ma talent do jawnych afrontów wobec zachodnich sąsiadów. Jednocześnie nie stwarza wrażenia, że naprawdę próbuje rozwiązać problem reparacji.
Wojna to czas wzmożonej polityki międzynarodowej, zakulisowych kontaktów, nieformalnych rozmów. Zmienia się układ sił, na czym można wiele zyskać albo stracić. Czy PiS ma ludzi, którzy potrafią zadbać o polskie interesy?