Wciąż nie wiadomo, co zatruło wodę w Odrze. Minister Anna Moskwa wykluczyła obecność substancji toksycznych i zapowiedziała, że 250 mln zł trafi na budowę systemu monitoringu rzek. Tymczasem „fala śmierci” dotarła właśnie w rejon Zalewu Szczecińskiego, a być może Bałtyku.
Jednego możemy być pewni: dopóki rządzi PiS, nic nie może zostać wyjaśnione w sposób ostateczny i wiarygodny. Usłyszymy taką opowieść, która przyniesie najmniej szkód władzy.
Wciąż nie wiemy, co i kto spowodował katastrofę w ekosystemie Odry, choć jej pierwsze symptomy były widoczne kilkanaście dni temu. „Dowiedziałem się za późno” – mówił premier Morawiecki. Donald Tusk uważa, że brak działań w tej sprawie przypomina aferę respiratorową.
Przypominało mi to jako żywo reakcję władz PRL na katastrofę w Czarnobylu. Obywatele dowiedzieli się o niej z Radia Wolna Europa i Głosu Ameryki, a władza dementowała, że owszem, są przekroczenia promieniowania, ale obojętne dla zdrowia. Dopiero późno w piątek premier Morawiecki przyznał: „reakcja odpowiednich służb mogła nastąpić szybciej”, i odwołał szefów Wód Polskich i GIOŚ.