Po zamachu w Nicei górę bierze zniecierpliwienie i ton oskarżenia wobec władz.
Za każdym razem, kiedy dochodzi do zamachu terrorystycznego, na nowo odżywa „strach przed islamem”. Ale jak wygląda druga strona barykady i czego naprawdę należy się bać?
Media powtarzają, że człowiek, który dokonał zamachu w Nicei, był dżihadystą. W sumie miejmy nadzieję, że tak było. Bo jeśli nie, to mamy jeszcze większy problem.
Ze strony religijnych i politycznych przywódców płyną ostre słowa potępiające atak w Nicei.
Zanim kierowca został obezwładniony, przejechał dwa kilometry, „rozjeżdżając wszystko, co mijał po drodze”.
Marine Le Pen w reakcji na Niceę oświadczyła, że trzeba zacząć wojnę z islamistycznym terroryzmem. Rzucić hasło nic nie kosztuje, pytanie tylko, jak je skutecznie realizować.
Urodził się w Tunezji, mieszkał w północnej Nicei. Był znany tutejszym policjantom. W rocznicę zburzenia Bastylii zabił co najmniej 84 osoby, ranił setki.
Po zamachu w Nicei minister Mariusz Błaszczak znalazł już winnych: politykę multi-kulti i poprawność polityczną.
„Przed nami kolejna fala dętej propagandy o potrzebie walki z islamofobią, o tolerancji i o zagrożeniu UE prawicowym nacjonalizmem. Rzyg rzyg” – pisze Rafał Ziemkiewicz.
Zamachu dokonał 31-letni mieszkaniec Nicei. Odpowiedzialność wzięło na siebie ISIS.