Jak wybory, to znowu bitwa o handel. Padają zapowiedzi obowiązkowych „lokalnych półek” w sklepach, powrotu do handlu w niedzielę, kolejnych ograniczeń dla wielkich sieci sklepów i ich „marek własnych”, przywilejów dla polskiej żywności. Co z tego ma sens?
PRL dawkowała nam wolne soboty jak kroplówkę. Pierwszą, 21 lipca 1973 r., trzeba było jeszcze odpracować. Miała uświetnić coroczne Święto Odrodzenia Polski 22 lipca. Pół wieku temu pracodawcy obawiali się wolnej soboty tak, jak obecnie wolnego piątku. A jednak czas pracy będzie topnieć.
Wypożyczalnie książek jako fortel na niedzielny handel to kolejny dowód na to, jak niebywałym bublem prawnym jest ustawa PiS i Solidarności.
Wojna o handel weszła w nowy etap. Zamiast sklepów-poczt mamy sklepy-wypożyczalnie, sklepy-czytelnie, a nawet sklepy-zakłady pogrzebowe. Ale przyszłość należy do sklepów-robotów.
PiS stara się jak może utrudniać życie zagranicznym sieciom handlowym podatkami, karami i zakazami. Te zaś szukają luk w przepisach i nowe daniny przerzucają na kupujących. To właśnie klienci są ofiarami nowej odsłony bitwy o handel.
Zaczęły Biedronka i Dino, a ich konkurenci nie mają specjalnie wyboru. Kaufland, Lidl i inne sieci też będą otwierać część sklepów w niedziele, żeby nie stracić przychodów. Czy parlament zaostrzy przepisy jesienią?
Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że zakaz handlu w niedzielę jest zgodny z konstytucją. Nad wnioskiem Konfederacji Lewiatan zastanawiał się od maja 2018 r., chociaż wyrok dla nikogo nie był niespodzianką.
Zakaz handlu w niedzielę nie uratował małych sklepów spożywczych, za to przysłużył się Orlenowi. Teraz „Solidarność” chce jego uszczelnienia, bo z obejścia zakazu zaczęła korzystać też Biedronka. Tymczasem większość Polaków zakazowi jest niechętna.
Koniec z wytrychem w postaci „placówki pocztowej” – w niedziele w sklepach ma pracować wyłącznie właściciel i jego rodzina. Czy sieci handlowe znajdą kolejne luki w przepisach?
Mieliśmy handlowy czarny piątek – bez handlu. Czarną sobotę – czyli tłumy po otwarciu galerii i sklepów. Potem czarną niedzielę – znów dzień bez zakupów. Handlowcy naciskają, aby po miesiącach przymusowego lockdownu uchylić na stałe zakaz niedzielnej sprzedaży. Jest szansa?