Klasztor wigierski się sypie. Pięć lat po przejęciu go przez kurię od Ministerstwa Kultury nie ma chętnych, by płacić za remonty.
Nadal bez problemu będziemy mogli robić zdjęcia z zabytkami w tle i publikować je na swoich blogach albo pokazywać na Facebooku. Unia wcale nie chce nam tego zakazać.
Państwo dotuje renowację i konserwację zabytkowych kościołów. Ale nie stawia żadnych wymagań, aby te zabytki były udostępniane zwiedzającym. Wszystko zależy od dobrej woli księży.
Czy na zabytkach można zarabiać? Niektórym się to udaje. Przynajmniej na razie.
Starożytność nie była szarobura – rzeźby i reliefy pokrywały kolorowe polichromie. Dekoracje ścian świątyń i pałaców wyróżniały i podnosiły rangę budowli, ale kolory, którymi je malowano, miały swoją symbolikę, często inną niż dzisiaj.
Pomysł był taki: zobaczyć, co i gdzie ocalało na Kresach. Dzięki niemu cała stawka krakowskich młodych naukowców przeżyła niezapomnianą przygodę pokoleniową.
Wiatraki zmiotła z ziemi elektryfikacja i władza ludowa. Dziś, gdyby miały wrócić, to by ratować energetykę jako elektrownie wiatrowe.
Zmagające się z pustą kasą samorządy próbują sprzedać, co tylko mają: zamki, pałace, wyspy, a nawet całe wsie. Zwykle do transakcji nie dochodzi, zabytki popadają w ruinę. Może zmieni to nowa ustawa o partnerstwie publiczno-prywatnym?