Chociaż lalka Barbie ma już 44 lata, wcale nie zamierza się ustatkować. Wciąż bywa zabawką dla małych dziewczynek, ale jest też atrakcyjna dla dorosłych.
Gdyby amerykańscy sowietolodzy nie ograniczali się jedynie do obserwacji miejsc zajmowanych na trybunie pierwszomajowej na placu Czerwonym, a poświęcili trochę czasu i uwagi zabawkom zza żelaznej kurtyny, być może udałoby im się przewidzieć upadek systemu socjalistycznego...
"Da a-lo ju-taj" w języku furbiańskim znaczy "dzień dobry". Tak naprawdę, w dosłownym tłumaczeniu, znaczy "duże światło", ale tymi właśnie słowami witają się wszystkie Furby. Mogą to robić dzięki czterem bateriom w brzuchu.
Poczciwy Kubuś Puchatek, który przez pół wieku opowiadał wciąż na nowo tę samą historię, nagle oszalał. Najpierw wspiął się na katedrę, by wykładać historię filozofii i religii, w wolnych chwilach - zapewne, by dorobić - prowadzi kursy biznesu i zajęcia w klubach fitness. Potem zajął się New Age i ogłosił nowe prawdy jako Wielki Mag. Ostatnio reklamuje w telewizji hamburgery.
Nieśmiertelna, bo zaklęta w plastyku, Barbie kończy 40 lat. Ta lalka - ulubienica dziewcząt i senne marzenie niejednego mężczyzny - dobiega trudnej dla kobiety rocznicy, lecz nic zapowiada, by z tego powodu popadła we frustrację.
Barbie (ulubiona lalka dziewcząt) pławi się w różowym dobrobycie swego domu z „romantycznym kominkiem i dyskretnie oświetloną sypialnią”. Action Man (ulubiona figurka chłopców) przedziera się przez dżunglę, pustynię, a nawet kosmos, staczając zażarte pojedynki z wrednym doktorem X. Dzieci dostają dziś do zabawy gotowe, ściśle zaprogramowane światy.