W celi mokotowskiego więzienia odebrał sobie życie Tadeusz M., podejrzewany o zabójstwo byłego ministra sportu Jacka Dębskiego. Zrobił to w kilkanaście godzin po przedstawieniu mu przez prokuratora zarzutów. Jak mogło do tego dojść? Politycy wykorzystują okazję do wzajemnych oskarżeń. Kto tu naprawdę jest winien.
Zaczęło się jak melodramat. Młoda kobieta z Kalifornii poznała podczas stażu w Waszyngtonie polityka, członka Kongresu z ramienia Partii Demokratycznej. Zaprzyjaźnili się. Do tego stopnia, że kongresmen wolał utrzymywać tę znajomość w sekrecie. Ponad rok temu Chandra Levy zaginęła. Kongresmen zaprzeczał, jakoby miał z tym cokolwiek wspólnego. Mało kto wierzył, że powiedział mediom, a nawet policji, całą prawdę.
Wiesław P., zwany Fredem, siedzi w więzieniu od 6 lat, teraz znów jako tymczasowo aresztowany. Dwa razy Sąd Okręgowy w Szczecinie uznawał go – wyłącznie na podstawie poszlak – winnym morderstwa i skazywał na 25 lat więzienia. I pierwszy, i drugi wyrok uchyliły sądy wyższej instancji.
Ojciec zginął, bo o wszystko się czepiał. Najbardziej go złościło, kiedy dzieci wracały za późno z dyskoteki, nie odrabiały lekcji, migały się od szkoły, nie szukały sobie pracy, wpadały w złe towarzystwo, przeklinały, nie sprzątały w pokojach i wkoło domu. Doprowadził do tego, że musiały wynająć na niego morderców. Na pomysł wpadła piętnastoletnia córka.
Maja. Oraz Marek, Grzegorz i Krzysztof. Właściwie rówieśnicy, właściwie takie same życiorysy za nimi i podobne marzenia przed nimi. Urodzili się na prowincji, takiej bez szans, bez perspektyw, gdzie młodość schodzi na marzeniach, żeby się wyrwać, żeby do Warszawy, żeby coś osiągnąć. Los wyznaczył im spotkanie w Warszawie. 3 marca 2001 r., w Kredyt Banku przy ul. Żelaznej. Majka z Cierzpięt to jedna z czterech ofiar. Marek R. (Falu), Grzegorz Sz. (Tylu) i Krzysztof M. (Matys) z Łochowa to mordercy.
Warszawa, blokowisko Wawrzyszew na Bielanach, w połowie drogi między starym Żoliborzem a hutą Lucchini. Sąsiedzi z klatki numer 3 nie widzieli Olgi Koszutskiej-Listkiewicz od piątku. W sobotę jeszcze słyszeli trzaśnięcie drzwiami: do Oleny – tak starszą panią nazywali przyjaciele – przyszli goście. Przypomną sobie później: do Oleny przychodziła dziewczyna, która nie mieszka z rodzicami, nie ma pieniędzy, nie pracuje. Olena pomaga jej finansowo, oddaje jakieś ubrania.
Kodeks karny nie rozróżnia płci. Za morderstwo: od 8 lat do dożywocia. Połowa morderczyń osadzonych w Lublińcu zabiła, bo już nie dało się inaczej. Latami poniżane i bite przez mężów lub konkubentów wciąż nie wiedzą, kim teraz są: bardziej katem czy jednak ofiarą.
Zbrodnia to niesłychana... ojciec zabija córkę. Morderstwo wstrząsnęło Szwecją i jest od wielu dni głównym tematem dyskusji medialnej, rozmów na ulicy i w mieszkaniach. Ofiarę zamierza się pogrzebać w królewskiej katedrze w Uppsali, w sąsiedztwie grobu pochowanej tu przed wiekami Katarzyny Jagiellonki.
Kasia: piękna, młoda, miła, przylepa po prostu. Daniel: inteligentny, czarujący, z manierami. Czekają na wyrok, piszą do siebie listy.
Kiedy cała Polska wciąż zastanawiała się nad śmiercią 14-letniego Adama, który 24 sierpnia 2001 r. w Gliwicach padł ofiarą straszliwie bezsensownej zemsty swoich rówieśników, w pokopalnianym opuszczonym budynku w Żorach odkryto zmasakrowane zwłoki 14-letniego Łukasza. Zginął 5 dni wcześniej z rąk o dwa lata starszego bandyty. Bo był niewygodnym świadkiem jego wcześniejszych przestępstw.