Rozmowa przywódców Rosji i Chin trwała półtorej godziny, a więc Putin i Xi rozmawiali krócej niż w poprzednim tygodniu Putin z Joe Bidenem, prezydentem USA. W tle tej rozmowy są napięcia w relacjach z Zachodem, igrzyska olimpijskie oraz zwieranie szyków.
Dla Waszyngtonu pod rządami Joe Bidena Chiny nie są już potencjalnym „partnerem”, tylko „najpoważniejszym rywalem” w globalnym współzawodnictwie. Wirtualne spotkanie obu przywódców miało zapobiec, przynajmniej w najbliższym czasie, zbrojnej chińsko-amerykańskiej konfrontacji.
Partia komunistyczna chwali się, że dzięki zdecydowanej reakcji życie w covidowych Chinach wróciło niemal do normy. Ale widać już, że dotychczasowa strategia zerowej tolerancji ma spore luki.
Globalne przywództwo USA daje nadzieję, że inni też zawalczą o klimat. Sama Ameryka jednak nie gwarantuje, że zrealizuje ambitny cel redukcji emisji gazów o połowę za dziewięć lat.
Wkrótce definitywnie skończy się demokracja w Hongkongu. Zgodnie z chińską reformą w miejskim parlamencie zasiądą wierni i potulni, a nie pełnokrwiści politycy.
Szef amerykańskiej dyplomacji i jego chiński odpowiednik starli się na oczach kamer. Pekin pokazał, że definitywnie skończyły się czasy dyktatu Ameryki. Co na to USA?
Xi Jinping jest przywódcą wszechwładnym, z kryzysu pandemicznego wyszedł wzmocniony. Zerwał z kolektywnym kierowaniem państwem i partią i wbrew tradycjom nie wskazuje następcy.
Węgry jako pierwsze w UE wprowadziły do obrotu preparat z Chin. Inne kraje ustawiają się w kolejce, rośnie też zainteresowanie szczepionką Sputnik V. Co na to Unia?
Joe Biden pokazuje Chińczykom, że zmiana władzy w Białym Domu nie oznacza zupełnej zmiany strategii militarnej. To raczej kontynuacja z elementami zaostrzenia.
Jak wszyscy prezydenci USA Joe Biden w pierwszych dniach i tygodniach urzędowania zadzwonił do przywódców niektórych państw. Istotne jest także to, kto się telefonu nie doczekał.