Cudzoziemcy, widząc krzyże na poboczach, pytają uprzejmie: – Chowacie zmarłych przy drogach? Z winy kierowców zginęło w 2003 r. 4,5 tys. osób. Co robić z piratem za kierownicą? Powstał pomysł, by mógł odpokutować na reedukacyjnym kursie 6 punktów karnych.
Miałeś wypadek? To masz pecha. Często nie uratuje cię nawet ubezpieczenie. W Polsce pojawiło się wiele firm, które pomagają poszkodowanym w dochodzeniu roszczeń.
Odwołany niedawno z funkcji biskup Andrzej Śliwiński stanie przed sądem za wypadek spowodowany w stanie nietrzeźwym. Sądy dla pijanych kierowców są jednak dość łaskawe. Miało być ostro, a jest miękko.
Ocenia się, że granicę Polski, zwłaszcza latem, przekracza tygodniowo kilkaset mikrobusów na sfałszowanych papierach. Trzy miesiące temu pod Wenecją rozbił się jeden z nich. Zginęło sześciu pasażerów w drodze do pracy. Jak wielu innych rodaków, oni także wybrali się w podróż za chlebem z przewoźnikiem tanim, za to nielegalnym.
To dzieje się zwykle w piątkową albo sobotnią noc. Koszmar: sprasowany samochód, zabici i ciężko ranni. Powrót z dyskoteki. Albo idiotyczny wyścig. Albo po prostu brawurowa jazda bez cienia wyobraźni. Młodzi kierowcy powodują ponad 10 tys. wypadków rocznie, w których ginie 15 tys. osób.
Pierwszy efekt tragicznej serii wypadków autokarowych już jest: zmasowane kontrole – na starcie, na szosie, na granicy i w siedzibach firm przewozowych. Drugi – nowe przepisy „pakietu specjalnego” Marka Pola – zapowiada rząd. Trzeci nieco później przewidują przewoźnicy – drastyczny wzrost cen wycieczek autokarowych i fala bankructw.
W polskim autokarze, który w wypadku na Węgrzech złożył się jak domek z kart, zginęło 19 osób. W Austrii, koło Linzu, dwie osoby. Ile jeszcze podobnych wieści czeka nas w wakacyjnym sezonie?
W ostatnich dniach sierpnia z wakacji na południu i zachodzie Europy będą powracać tysiące polskich zmotoryzowanych turystów. Przyjdzie im zmierzyć się z trudami wielogodzinnej jazdy przez pół Europy. Znów będą musieli pokonać coraz mniej bezpieczne austriackie oraz francuskie tunele i serpentyny. Czeka ich jazda przez przebudowywane czeskie drogi i niemieckie autostrady. Tymi samymi trasami do domów powracać będą też tysiące turystów ze wschodnich Niemiec, Skandynawii, Czech, Węgier i b. ZSRR. Znów zakorkują się graniczne przejścia, przez które będą chciały przejechać setki autobusów i tysiące ciężarówek. Na drogach zacznie się horror.
Długi weekend – 13–17 czerwca – w opinii policji był na drogach stosunkowo spokojny: w wypadkach zginęły tylko 62 osoby; w zwykły dzień – bywa – ginie ponad 20, a normalne weekendy, kiedy przekroczona zostaje liczba pięćdziesięciu ofiar, nie należą do rzadkości. Z lakonicznych policyjnych raportów wyłonił się dramatyczny obraz stanu bezpieczeństwa polskich dróg – alkohol, nadmierna prędkość, wyprzedzanie na przejściach dla pieszych, nierespektowanie podstawowych reguł kodeksu. Okazało się, że niebezpieczeństwa nie zdołał uniknąć nawet mistrz kierownicy Krzysztof Hołowczyc. To znaczy, że nikt nie jest poza zasięgiem; wszyscy uczestniczymy w tej podróży w nieznane. Co roku na polskich drogach ginie 6–7 tys. osób, czyli tyle, ile liczy niewielka miejscowość. W tym roku umrze kolejne miasto. Niestety, śmierć na drodze przestała odstraszać, stała się banalna. Nauczyliśmy się z nią żyć, a wypadki traktujemy jako naturalną konsekwencję rozwoju motoryzacji. Zwłaszcza że przydarzają się innym, a nie nam. My jeździmy sprawnie, jesteśmy rozważni, a jeśli przekraczamy przepisy, to tylko dlatego, że są absurdalne i nieżyciowe. Ten mit rozwiewają nasze obserwacje z jednego weekendu u progu wakacji. Tego lata takich weekendów będzie jeszcze kilka.
Od kilku lat na trasach polskich rajdów samochodowych trwa ostra jazda. W maszynach z najwyższej rajdowej półki kierowcy rywalizują już nie o minuty, ale o ułamki sekund. Niestety, drogie rajdowe cacka są tak szybkie, że nie nadąża za nimi wyobraźnia organizujących rajdy działaczy. – Ci ludzie to anachronizm. Ich dobre samopoczucie oraz niekompetencja stanowią zagrożenie dla sportu samochodowego – uważają czołowi polscy rajdowcy.