Kuriozalna sytuacja: są dwie osoby, co do których sąd stwierdził, że są winne tego samego czynu, ale tylko jedna została oskarżona i osądzona. I to nie pomyłka ani przypadek, że drugiej się upiekło. To metoda rządzenia: swoich bronić, obcych gonić.
Sąd Okręgowy w Krakowie częściowo podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji i uznał Sebastiana Kościelnika winnym spowodowania wypadku samochodu, którym jechała premier Beata Szydło – podał TVN24.
„Fatalnie się z tym czuję, nie mogłem dłużej z tym żyć” – powiedział „Gazecie Wyborczej” Piotr Piątek, były oficer BOR. W rozmowie ujawnił kulisy śledztwa w sprawie wypadku premier Beaty Szydło w 2017 r.
Sebastian Kościelnik już nie przypomina dzieciaka z seicento, który przed trzema laty wjechał w konwój z premier Beaty Szydło.
Decyzja jest w obecnych polskich realiach symboliczna. Podjął ją wszak sąd najniższego szczebla w małym, na dodatek, miasteczku.
O szczególnej zawiłości sprawy wypadku z udziałem premier Szydło zdecydowały „okoliczności natury merytorycznej i organizacyjnej”.
Crash-seria, która objęła kolejne nowiutkie BMW ze stajni resortu obrony, tym razem nie pozostawia wątpliwości, kto odpowiada za to zdarzenie.
Po wypadku limuzyny premier Beaty Szydło opozycja oskarżyła o nieprofesjonalizm Biuro Ochrony Rządu. I zdziwiła się, kiedy PiS przyłączył się do narzekań, ogłaszając, że zamierza stworzyć w miejsce BOR Narodowe Służby Ochrony.
Krótką rozmowę telefoniczną z premier Szydło przeprowadził prowadzący niedzielne główne wydanie „Wiadomości” TVP Michał Adamczyk.
Szef MSWiA jest zadowolony mimo kolejnej wtopy – tym razem z udziałem samej swojej szefowej.