Powiat sokólski nie jest jedyny. Niezależnie od tego, kto ma władzę w kraju, w całej Polsce trwa rzeź przydrożnych drzew. Dotąd żaden rząd nie zainteresował się na serio skalą tego procederu.
Leśnicy, przedsiębiorcy z branży drzewnej, przedstawiciele nauki i strony społecznej wypracowują nowe zasady traktowania lasów należących do Skarbu Państwa. Na razie wszyscy są niezadowoleni.
Radykalne wstrzymanie wyrębu wywołało panikę w zakładach usług leśnych. Ta branża, tak jak rolnicy, zaczyna pomstować na Zielony Ład.
Ugrupowania koalicyjne obiecały, że nowy rząd diametralnie zmieni podejście do natury. Globalnie pogrążonej w ciężkim kryzysie, a na polskim odcinku dodatkowo poddanej presji często nieroztropnej eksploatacji.
Czyżby lasy w Polsce były zastrzeżoną własnością ludzi w zielonych mundurach? Spróbujmy opisać ten fatalny fenomen, w którym jedna czwarta naszego kraju stała się kolonią kompanii PGL LP. Przyjrzyjmy się bliżej i od nieoczywistej strony zjawisku, jakim jest korporacja leśników.
System obrotu drewna jest nieszczelny i umożliwia nielegalne pozyskanie i wywóz drzew z lasu. Sprawą powinna zająć się Najwyższa Izba Kontroli.
Nie było jeszcze kampanii wyborczej, w której tak wiele mówiono by o drzewach. Aktywiści mają nadzieję, że politycy uznają wątki leśne za polityczne złoto i wsłuchają się w głos strony społecznej. I przede wszystkim obiecają zrealizować postulaty ogłoszonego 14 września manifestu leśnego.
Batista Afonso pochował wielu przyjaciół – obrońców Amazonii, liderów związkowych, robotników rolnych bez ziemi. Sam nie daje się zastraszyć ani przepędzić.
Pod topór poszły drzewa przy dworcu kolejowym; ponadhektarowe zręby pojawiły się obok plaży Królowa Woda nad objętym strefą ciszy jeziorem Sajno; spore rębnie – w pasie oddzielającym osiedle Borki od jeziora Niecko i na półwyspie Dąbek.
Rozmowa z Janem Mencwelem o tym, dlaczego nie opłaca się wycinać drzew.