W ostatnich latach kampanie PiS były dla pozostałych ugrupowań niedościgłym wzorem profesjonalizmu. Teraz już tak dobrze nie idzie.
Prezydencki bój Roberta Biedronia to kolejna próba dla lewicy, którą w najbliższych latach czeka wielki polityczny sprawdzian. Nic jeszcze nie jest przesądzone: ani sukces, ani klęska. To dopiero początek drogi.
Małgorzata Kidawa-Błońska to dla publicystów skaranie boskie. Nie wywołuje kontrowersji, nie ma niczego dyskusyjnego w jej życiorysie. Jest oczywistym wyborem swojej partii, wokół którego nie było żadnych wątpliwości. Poza jedną: po co w ogóle organizowano prawybory?
Pięć lat temu dokładnie w tym samym momencie kampanii przed wyborami prezydenckimi PO zanotowała pierwszy spadek poparcia. Skończyło się porażką Bronisława Komorowskiego. Jak będzie w tym roku?
Opozycyjny pakt drugiej tury w wyborach prezydenckich nie daje gwarancji zwycięstwa. Jednak brak takiego porozumienia zmniejsza szanse „nie-Dudy” do minimum. Nie ma pilniejszej sprawy dla liderów opozycji, w tym wkrótce nowego szefa PO, niż wynegocjowanie takiego sojuszu.
Dwa głosy ścierają się w obozie rządzącym. Nie ma w nim zgody, czy Andrzej Duda postępuje zgodnie ze swoim najlepiej pojętym interesem wyborczym, czy wręcz przeciwnie.
Koniec niezależnej Państwowej Komisji Wyborczej. Zamiast niej mamy organ polityczny – coś w rodzaju neo-KRS. W dodatku jego członkowie są odwoływalni.
To było już trzecie z rzędu, następujące dzień po dniu napiętnowanie „nadętej kasty” i deklarowanie determinacji w parciu do naprawy wymiaru sprawiedliwości.
Wbrew prognozom wskazującym na gładką wygraną Krzysztofa Bosaka emocji było co niemiara.
Lider Wiosny zacznie kampanię w niedzielę w Słupsku, którym rządził przez cztery lata. Lewica chce pokazywać Biedronia jako dobrego gospodarza, który pamięta o małych i średnich miastach.