Przed niewielu tygodniami Państwowa Komisja Wyborcza zdecydowała się udostępnić niektóre dane dotyczące indywidualnych sponsorów prezydenckiej kampanii wyborczej. Wywołało to pewne zamieszanie, ponieważ nie wszystkie osoby ofiarowujące jakieś kwoty były z ujawnienia ich nazwisk zadowolone (POLITYKA 4). Czy PKW postąpiła właściwie?
Osoby dotujące w czasie kampanii kandydatów po fakcie jakby się tego trochę wstydziły. Wydaje się, że szczególnie niemile publikacją danych firm-sponsorów są zaskoczeni ich szefowie, chociaż znowelizowana ordynacja, przewidująca w tej mierze całkowitą jawność, znana jest od wielu miesięcy. Chodzi zapewne o to, że kiedy to polityk płaci na kampanię swojego kolegi, ma do tego prawo, jeśli nawet taka zrzutka na szefa może wydać się nieco zabawna. Kiedy zaś politykowi płaci firma lub jej prezes, to pytanie o powód szczodrości nie jest bezzasadne.
Afera z rzekomym niedozwolonym finansowaniem kampanii prezydenckiej Mariana Krzaklewskiego przez PKN Orlen zwróciła uwagę na fakt, że właśnie minął termin składania do Państwowej Komisji Wyborczej sprawozdań kandydatów. Dokumenty rzeczywiście wpłynęły, ale ich lektura prowokuje do kolejnych pytań. Coś się ujawnia, lecz niezupełnie.
Trzy lata temu Jan Paweł II całował ziemię kaliską na oczach tysięcy wzruszonych mieszkańców miasta i okolic. Miesiąc temu w klipie wyborczym Mariana Krzaklewskiego pokazano, jak na polecenie prezydenta Rzeczpospolitej całuje ją w podnieceniu także minister Siwiec. Po wyciągnięciu wniosków z przekazu telewizyjnego w wyborach prezydenckich 2000 kaliszanie poparli Aleksandra Kwaśniewskiego rekordową liczbą głosów.
Kwaśniewski, potwierdzając swój polityczny fenomen, podbił cały kraj, może poza skrawkami surowych, górskich terenów, i został zwycięzcą dekady.
Rozmowa z Andrzejem Olechowskim
(czyli co się działo po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów)
Kosztowny telewizyjny czas kandydaci na prezydenta zwyczajnie roztrwonili. Tak to bywa, gdy nie płaci się za to co drogie.
Trzeci raz wybieramy prezydenta w wyborach powszechnych, po trzech zupełnie różnych kampaniach. Pierwsza przebiegała pod rzuconym przez Lecha Wałęsę hasłem przyspieszenia, które podważało sens polskich przemian gospodarczych i awansowało do drugiej tury Stanisława Tymińskiego, przybysza znikąd. W drugiej udało się ożywić podział na dwie Polski – postsolidarnościową i postkomunistyczną; i Lech Wałęsa zmagał się z Aleksandrem Kwaśniewskim, by ostatecznie tylko nieznacznie z nim przegrać. W trzeciej, wobec wielkiej przewagi urzędującego prezydenta, wyzwaniem stało się nie tyle zdobycie prezydentury, ile sam udział, chęć doprowadzenia do drugiej tury, policzenia się przed bliskimi wyborami parlamentarnymi lub stworzenia nowych obozów politycznych. Choć główni kandydaci w swoim „ostatnim słowie” (adresowanym specjalnie do czytelników „Polityki”), wciąż przekonują, że te wybory są naprawdę ważne.