Przez osiem lat rządów PiS nic w tej sferze nie zmieniło się na lepsze. Lista obrzydliwych wypowiedzi na temat osób LGBT+ jest niewyczerpana, a prawo pozostaje brutalne. Ale ta publiczna nagonka ma też efekt odwrotny do zamierzonego.
Wbrew retoryce Zjednoczonej Prawicy nie ma u nas zrównoważonego rozwoju, ale raczej niezrównoważony niedorozwój. Dlatego lepiej stracić (= wygrać na dłuższą metę) z opozycją, niż zyskać (= stracić, nawet rychło) z PiS.
Na ostatniej wyborczej prostej temperatura politycznej walki rośnie – w ruch idą hasła o walce ze złem i głupie piosenki.
Gest Polski i Węgier, które zablokowały jeden akapit deklaracji szczytu w Grenadzie, by oprotestować brak prawa weta przeciw „obowiązkowej solidarności” w reformie migracyjnej, nie ma żadnego wpływu na losy nowych przepisów.
Jakoś ciszej się zrobiło o rewelacyjnych ponoć sondażach wewnętrznych, które jeszcze niedawno dawały PiS ponad 40 proc. W ich jakość powątpiewali nawet zresztą niektórzy sztabowcy.
„Nikt nikogo do niczego nie przekona, ale niesmak pozostanie”. „Jeszcze nigdy tylu mężczyzn nie wzywało tylu kobiet do udziału w wyborach”. „Scenariusz, że żadnej ze stron nie uda się utworzyć rządu bez Konfederacji, jest wciąż aktualny” – to niektóre z głosów debaty w redakcji „Polityki”.
„Taktyka PiS nie polega na przekonywaniu umiarkowanych, tylko na wystraszeniu ich”. „Dawne postulaty opozycji były słuszne, ale się nie klikały". „Jeszcze nigdy tylu mężczyzn nie wzywało tylu kobiet to udziału w wyborach” – to niektóre z głosów czwartkowej debaty w redakcji „Polityki”.
Kaczyński schodzi z linii strzału; wybrał Przysuchę, bo się boi Tuska – większość tak zinterpretuje rejteradę prezesa PiS, którego do debaty w TVP wezwał lider KO. Można mieć satysfakcję, ale co cenniejsze: widzowie TVP zobaczą wreszcie Donalda Tuska, a nie „Ryżego”.
Z punktu widzenia opozycji demokratycznej to, co wyborcy zrobią z kartami do pisowskiego pseudoreferendum, nie ma znaczenia. Ważny jest za to każdy głos w prawdziwym referendum, czyli wyborach do Sejmu i Senatu.
W zależności od tego, jak rozłożą się głosy niezdecydowanych, wynik PiS w wyborach do Sejmu może się różnić nawet o ponad 20 mandatów poselskich.