W mediach i na serwisach społecznościowych pełno jest komentarzy na temat tego, o co koalicja partii demokratycznych może się rozbić, choć jeszcze nie powstała. Warto jednak się przyjrzeć temu, co dla nich jest wspólne, a jest tego całkiem sporo.
W III RP jeszcze nigdy trzy czwarte Polaków nie poszło do wyborów. Jakie grupy się zmobilizowały 15 października i co z tego wynikło? Rozmowa z prof. Mikołajem Cześnikiem.
Jakie narzędzia mają w rękach partie demokratyczne? Ile czasu może potrwać taka operacja? Kto może liczyć na nominacje do odbudowywanej TVP i Polskiego Radia?
Według konstytucyjnych procedur wygląda na to, że rząd dzisiejszej opozycji powstanie w grudniu, gdy premiera wybierze Sejm. Do tego czasu będzie rządził najpierw Mateusz Morawiecki, a potem ktoś powołany przez Andrzeja Dudę – Morawiecki lub inny polityk PiS.
Przez dwa najbliższe lata rząd partii demokratycznych – jeśli powstanie – będzie musiał kohabitować z pisowskim prezydentem. Andrzej Duda będzie współpracował czy wetował? A może w jego pałacu powstanie „rząd PiS na uchodźstwie”?
Wyborczy sukces opozycji to dopiero początek długiej drogi do naprawy państwa.
To, czy PiS i obsadzone przez niego instytucje mogłyby chcieć opóźnić lub utrudnić realizację woli wyrażonej w wyborach, to na dziś daleko idące spekulacje. Jednak po tym, co zrobił PiS, by zapewnić sobie w tych wyborach fory, są powody do obaw. Na szczęście w niektórych sytuacjach twórcy Konstytucji tym razem byli przewidujący.
Ostatni mogą być pierwszymi. Zamykający listę Łukasz Litewka zdeklasował lewicowych prymusów. Włodzimierz Czarzasty, choć odrobinę zawiedziony, powinien być dozgonnie wdzięczny nowej ikonie lewicy.
Miło się ogląda długie kolejki chętnych do oddania głosu i nieraz miło się to wspomina. Ale jest to sytuacja niedopuszczalna – mówi Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego i organizator pierwszych w pełni wolnych wyborów w Polsce w 1990 r.
PiS nie podważy początkowo wyniku wyborów, ale potem odpali narrację o skradzionych wyborach. Już to obserwowaliśmy wiele razy, np. w kwestii strategii wobec katastrofy smoleńskiej. Po tych wyborach nie skończy się w Polsce populizm, chociaż tego chcielibyśmy – mówi prof. Przemysław Sadura.