Wiosna należy niewątpliwie do Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Gdyby wybory parlamentarne odbywały się w marcu, SLD zdobyłby w Sejmie większość wystarczającą do samodzielnego rządzenia. Stałoby się tak nawet pod rządami nowej ordynacji wyborczej, która zdobycze tej partii uszczupla o blisko 30 mandatów. W Senacie Sojusz królowałby niepodzielnie, chyba że ugrupowania posierpniowe wystawiłyby wspólnych kandydatów. Taki jest wynik naszej symulacji opartej na wynikach sondaży. W przypadku Senatu to pierwsza tego rodzaju przymiarka.
Chociaż prace nad nową ordynacją wyborczą do Sejmu i Senatu formalnie dobiegną końca w marcu, wszystkie kluczowe kwestie zostały właściwie rozstrzygnięte. Chodzi o podział na okręgi, liczbę mandatów w okręgach, kształt listy krajowej, metodę przeliczania głosów na mandaty i sposób finansowania kampanii, a jednocześnie partii politycznych. Można co najwyżej oczekiwać drobnych korekt granic okręgów wyborczych.
Wiele wskazuje na to, że nie przyszłą jesienią, a już na wiosnę 2001 r. będziemy wybierać nowy parlament. Tymczasem w dalszym ciągu mamy stare prawo wyborcze, którego przepisy stoją w kolizji z nowym podziałem administracyjnym kraju, a nawet z nową konstytucją.