Rozmowa z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim
Karty do głosowania zostaną rozdane 23 września, ale kto trzyma asa, wiadomo od dawna. Sojusz Lewicy Demokratycznej prowadzi w sondażach od kilkunastu miesięcy, a odległość dzieląca go od następnych ugrupowań jest tak duża, że wręcz paraliżująca. Takiej sytuacji w dotychczasowych wolnych wyborach jeszcze nie mieliśmy. Zawsze wcześniej była walka, czasem nawet, jak w 1997 r., bardzo wyrównana, a losy zwycięstwa ważyły się do momentu ogłoszenia wyników.
Czy można zostać w naszym kraju posłem zebrawszy w wyborach zaledwie parę tysięcy głosów? Można. Czy partia, która przekroczy wymagany pięcioprocentowy próg wyborczy, może nie mieć w Sejmie żadnego swojego przedstawiciela? Może. Takich paradoksów jest więcej.
Tegoroczna kampania wyborcza obrodziła książkami. Na literaturę postawiły zwłaszcza trzy ugrupowania: Sojusz Lewicy Demokratycznej (jak na lidera przystało), Akcja Wyborcza Solidarność Prawicy oraz Prawo i Sprawiedliwość. SLD lansuje przede wszystkim swego lidera, w pozostałych ugrupowaniach politycy lansują samych siebie.
Widz wybiera nie tylko partię, której kibicuje, ale także stację, w której ma ochotę oglądać wyborcze zmagania.
Poprosiliśmy sztaby sześciu głównych ugrupowań (które osiągają najlepsze wyniki w sondażach przedwyborczych), aby przygotowały kilka trudnych pytań dla swoich rywali. Z założenia mają one sprawić kłopoty, zmusić do przemyśleń, dotknąć drażliwych punktów programów konkurentów. Wyniki naszej ankiety czytelnicy mogą potraktować jako ściągawkę, gdy podczas spotkań przedwyborczych kandydatów do foteli na Wiejskiej przychodzi czas na tzw. pytania z sali.
Takich wyborów jeszcze nie było. Nie ma rozważań: kto wygra, nie ma emocjonującej walki. Nad wyborami zawisło w zasadzie jedno pytanie: czy koalicja SLD-UP zdobędzie tyle głosów, żeby móc samodzielnie rządzić. Od wielu miesięcy przedwyborcze sondaże, a także wynikający z nich rozkład mandatów w przyszłym Sejmie odpowiadają na to pytanie: tak, będzie mogła rządzić samodzielnie. Potwierdza to nasza kolejna symulacja podziału mandatów przygotowana na podstawie sierpniowych sondaży.
Szczyt kampanii wyborczej oraz nasilenia wzajemnych ataków i pomówień między kandydatami do parlamentu dopiero przed nami, a sędziowie już mają pełne ręce roboty. Nie ma dnia, by nie rozpatrywali wniosków urażonych na różne sposoby pretendentów do foteli w Sejmie i w Senacie. Niekiedy można odnieść wrażenie, że bardziej niż rzeczywista ochrona prawna dobrego imienia liczy się dla polityków dodatkowe medialne pięć minut – tym razem w sądzie.
Nazwiska zostały rzucone – na razie na stoły komisji wyborczych w całym kraju, często w ostatniej chwili, tuż przed północą z wtorku na środę 15 sierpnia. Tylko dziewięć komitetów zarejestrowało swoje listy we wszystkich 41 okręgach wyborczych do Sejmu. A próg nie był specjalnie wysoki.