Po 17 latach Sąd Apelacyjny w Rzeszowie uniewinnił głównych oskarżonych tzw. afery mieleckiej. W tym czasie fabryka samolotów przestała istnieć, podupadło miasto. Złamano kilka życiorysów.
W Polskich Zakładach Lotniczych w Mielcu stoi kilkanaście nowiutkich samolotów wartości ponad 3 mld zł. MON chętnie odda je za złotówkę. To słynne Irydy, na które przez lata wydaliśmy setki milionów dolarów. Teraz mówi się, że Irydę mogą zastąpić rosyjskie Migi. Czy to koniec mrzonek o polskim samolocie dla wojska?
W Mielcu, twierdzi związkowiec z Solidarności Marian Kokoszka, ludzie gapią się w telewizor, ale wyłapują tylko to, co są w stanie zrozumieć. Dlatego nie rozumieją Polski, o której mówi Rokita czy Płażyński, ale doskonale rozumieją Polskę, o której mówią Lepper, Wrzodak, Macierewicz. – A potem myślą tym, co usłyszeli, z tego budują obraz – narzeka Kokoszka, który apatię ludzi wyczuwa doskonale.
Pierwsza połowa dekady gierkowskiej to były lata tłuste, druga wszakże połowa lat siedemdziesiątych to już były lata chude. Podaż – zwłaszcza artykułów żywnościowych – nie nadążała za popytem, zaopatrzenie było zdezorganizowane, a oferta rynkowa uboga. Próbowano ją wzbogacić sprzedając deficytowe towary po wyższych cenach – w tzw. sklepach komercyjnych. W 1979 r. spadła produkcja przemysłowa i dochód narodowy, zarazem pogarszały się nastroje społeczne. W informacji wewnętrznej (z października 1979) jednego z komitetów wojewódzkich PZPR można było przeczytać: „Szczególnie dotkliwie odczuwany jest brak mięsa i jego przetworów. Kolejki pod sklepami tej branży ustawiają się często o 3 rano. Panuje w nich nastrój rozdrażnienia, często padają niewybredne epitety pod adresem partii i rządu”. Trafnie zauważa Jerzy Holzer („Komunizm w Europie”, Bellona 2000), że „wszelkie próby reform wymagały politycznej woli szerszych kręgów aparatu władzy i przyzwolenia ludności, na którą przejściowo spadłyby dodatkowe ciężary. Brakowało jednego i drugiego. Aparat ani nie chciał ograniczenia biurokratycznego kierowania gospodarką, ani nie godził się na rozszerzenie swobód politycznych, co oznaczałoby zmniejszenie jego uprawnień”. W tej sytuacji niewielka stosunkowo podwyżka cen 1 lipca 1980 r. stała się impulsem dla fali strajków. W Rzeszowskiem i Lubelskiem, potem w Poznaniu, Wrocławiu, Warszawie. Postulaty były głównie ekonomiczne i w istocie sprowadzały się do żądań podwyżek płac, które zrekompensowałyby inflację. Postulaty polityczne pojawią się nieco później, w miarę rozwoju wypadków, najpełniej w słynnych 21 punktach gdańskiego Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Strajki lipcowe (nazywane oficjalnie „przerwami w pracy”, słowo strajk było jeszcze niedopuszczalne) zostały niedocenione przez kierownictwo polityczne PRL. Wydawało się, że wystarczy sypnąć nieco pieniędzmi, by zaspokoić żądania. Ale już zaczął działać syndrom domina. Andrzej Paczkowski („Pół wieku dziejów Polski”, PWN 1996) cytuje słowa (późniejszego I sekretarza KC) Stanisława Kani z 11 lipca 1980 r.: „Otarliśmy się o wielkie niebezpieczeństwo”. To była błędna ocena. „Niebezpieczeństwo” miało wkrótce przekroczyć próg. Publikowany dokument mówi o okolicznościach i atmosferze początków społecznej rewolty. Oto jeden z pierwszych strajkujących zakładów, ważnych na ówczesnej mapie gospodarczej. Jest to informacja wewnętrzna (drukujemy fragmenty) „do użytku służbowego”, podpisana przez dyrektora przedsiębiorstwa i sekretarza Komitetu Zakładowego PZPR.
Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie twierdzi, że 350 hektarów lotniska należącego do WSK PZL w Mielcu zostało przejęte przez spółkę Grand Limited na podstawie sfałszowanych dokumentów. Sprawy pewnie w ogóle by nie było, gdyby nie pewien zapis wydobyty z pamięci komputera.
Ci, co słysząc o zwolnieniu stu pracowników w Mielcu, odtrąbili śmierć programu Iryda, czyli polskiego samolotu szkolno-bojowego, byli w błędzie. Iryda żyje, Ministerstwo Obrony kręci, a premier Buzek składa nowe obietnice.
WSK Mielec była i wciąż pozostaje największą i najbardziej znaczącą fabryką lotniczą w Polsce. W czasach świetności zatrudniała 23 tys. osób, bywało, że wytwarzano tu 40 samolotów miesięcznie: AN 2 (zbudowano ich 12 tys.), Dromaderów, M 15, Iskier (zbudowano ich w Mielcu około 400), AN 28. Ale na początku lat 90. załamał się rynek wschodni i dziś w całym holdingu pozostało 8 tys. osób.
Sąd Wojewódzki w Rzeszowie utrzymał w mocy areszt wobec osób z byłego i obecnego kierownictwa mieleckiej WSK PZL i Zakładu Lotniczego oraz pełnomocników firmy Grand Ltd. Wszyscy aresztowani podejrzani są o zagarnięcie na szkodę zakładu około 16 mln zł.
W areszcie znalazło się 10 osób z byłego i obecnego kierownictwa WSK PZL Mielec SA i Zakładu Lotniczego PZL Mielec, sp. z o.o. Są w tym gronie dwaj pełnomocnicy spółki Grand Limited, związanej z WSK umowami o doradztwo biznesowe i prawne. Prokurator zarzuca im, że działając w grupie zagarnęli na szkodę zakładu ok. 16 mln złotych. Czy to efekt zmagań służb specjalnych?