Prezydent Wrocławia ogłosił, że z okazji tysiąclecia miasta umorzone zostaną długi mieszkańców wobec gminy. Ten bezprecedensowy akt miłosierdzia (a zarazem zgrabna zagrywka polityczna przysparzająca popularności lokalnej władzy) pozwala sprawdzić, czy rzeczywiście jest tak, jak piszemy w publikacji na sąsiednich stronach. Czy po społeczną pomoc zgłaszają się naprawdę potrzebujący, czy też raczej naciągacze, bo przecież „się należy”.
Wrocław obchodzi w tym roku tysiąc lat swego istnienia, choć nikt już nie wiesza w mieście transparentów z napisem „Dziesięć wieków piastowskiego Wrocławia”. Prawo do świętowania z tej okazji oprócz Polaków mają jeszcze Niemcy, Austriacy i Czesi. Ci ostatni, gdyby się uparli, mogliby już obchodzić nawet tysiącsetną rocznicę czeskiego Wrocławia.
Dwie kobiety z czwórką dzieci koczują przed urzędem miejskim we Wrocławiu. Najpierw rozbiły namiot na chodniku. Po kilku deszczowych dniach ktoś poruszony tym widokiem wynajął im malutką przyczepę kempingową. Na ścianie wywiesiły pół prześcieradła z wizytówką-apelem: „Bezdomne kobiety, ofiary przemocy. Popierajcie nas!”
Rozmowa z Henrykiem Tomaszewskim, twórcą Wrocławskiego Teatru Pantomimy
Wrocławskiemu Ogrodowi Zoologicznemu po wejściu Polski do Unii Europejskiej grozi zamknięcie albo zamiana w ogródek z małymi zwierzętami. Ogród nie spełnia unijnych norm, więc będzie musiał pozbyć się słoni, nosorożców, hipopotamów i dużych drapieżników: lwów, tygrysów i gepardów. Zoo miałoby szansę przetrwać, gdyby zajęło sąsiadujący z nim stadion Ślęzy Wrocław, który obiecano ogrodowi jeszcze w 1956 r. Ale stadion został sprzedany prywatnemu inwestorowi.
Gdy 50 lat temu powstała we Wrocławiu Wytwórnia Filmów Fabularnych, miasto natychmiast zaczęło grać w filmach. Najrzadziej Wrocław grał sam siebie.
We Wrocławiu od dwóch miesięcy toczy się bitwa o orła. Orzeł będzie oficjalnym herbem województwa dolnośląskiego, znajdzie się w Urzędzie Marszałkowskim, na fladze województwa, na tablicach i wizytówkach. Nie wiadomo jeszcze tylko, jak będzie wyglądał.
Przez wieki istotą teatru był spektakularny konflikt dramatyczny: ostre starcie wyrazistych, aktywnych, wielowymiarowych postaci, ich dynamiczne zmagania bądź ze sobą nawzajem, bądź z zastaną sytuacją. Współczesna dramaturgia tymczasem nie od dziś kocha się w antybohaterach: w pasywnych introwertykach, przegrywających bitwy nie tylko z wrogami i przeciwnościami losu, ale także z samymi sobą. Czy w tym wyraża się kwintesencja naszych czasów, którym teatr chciałby podsuwać lustro - czy może raczej zwierciadło ma skazę, zdającą się niebezpiecznie pogłębiać?
Podczas pierwszego powojennego Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich w 1948 r. we Wrocławiu młody student UW Henryk Samsonowicz usiadł w ławie Auli Leopoldyńskiej Uniwersytetu Wrocławskiego obok niepozornego starszego pana z bródką. Dowiedział się, kim jest jego sąsiad, gdy prowadzący obrady, wymieniając historyczne sławy, które zjechały do Wrocławia, powitał profesora Franciszka Bujaka. Dziś nikt, kto usiądzie obok prof. Samsonowicza, nie pomyli się co do osoby.
Wrocławski przedsiębiorca Ryszard Jagnieszko zarzuca żonie ministra, szefa Urzędu Mieszkalnictwa, że przywłaszczyła sobie jego pieniądze. Grażyna N. przez ponad dwa lata zajmowała się inwestowaniem pieniędzy Jagnieszki. Po dwóch latach jego kapitał stopniał z trzystu do dwustu tysięcy złotych.