Zastanawiałem się właśnie, kiedy klonowy las, przez który jechałem do pracy, zacznie się barwić i wabić tłumy turystów w pobliskie góry Adirondack, gdy w radiu usłyszałem spokojny głos spikera podającego najnowszą wiadomość – w północną wieżę World Trade Center uderzył samolot.
Świat wszedł w XXI wiek przez bramę ognia, Ameryka została ugodzona w samo serce. Po roku widać, że jeśli ten zbrodniczy akt fanatyzmu miał osłabić Amerykę, to cios chybił. Ameryka jest silniejsza niż kiedykolwiek.
Kiedy rumowisko po World Trade Center na Manhattanie było jeszcze tak gorące, że strażakom topiły się buty, burmistrz Rudolph Giuliani mówił – odbudujemy wieże. Gubernator Nowego Jorku George Pataki zapewnia dziś – bardzo po amerykańsku – że to, co nowojorczycy zbudują w pustce, będzie większe, piękniejsze, lepsze i bardziej funkcjonalne. Ale co to będzie?
Po ataku terrorystów na World Trade Center pracownicy drapaczy chmur przestali czuć się bezpiecznie. Dlatego wynalazcy na całym świecie – również w Legionowie – opracowują nowe systemy ratowania ludzi, którym pożar odcina drogę ucieczki.
Półtora miesiąca po tragedii ulotki z nagłówkiem „Missing” – „Zaginiony” naturalną koleją rzeczy odpadają ze ścian, słupów ogłoszeniowych i sklepowych wystaw. Ale przy szpitalu Świętego Wincentego wciąż pracują ochotnicy, którzy przylepiają je na nowo, przynoszą kwiaty i świeczki. Spragnieni głębszego sensu wydarzeń z 11 września do ulotek dolepiają refleksje na temat kondycji ludzkości. Na Greenwich Street, tuż przy szpitalu, dowieszono żółtą szarfę z instrukcją dla zagubionego w obliczu katastrofy społeczeństwa. Po pierwsze: poznaj wszystkich swoich sąsiadów. Po drugie: wyjdź do pralni i do biblioteki, uśmiechnij się. Po trzecie: kup psa, wyjdź z nim na spacer, poznaj innych właścicieli psów z okolicy. Po czwarte: zostań wolontariuszem, zrób coś dla drugiego. Po piąte: zacznij żyć tak, jakby następny dzień był twoim ostatnim. Twoje życie będzie bardziej wartościowe.
Gdy 17 września po najdłuższej przerwie w swej historii ruszyła giełda nowojorska i Dow Jones stracił w ciągu jednego dnia ponad 7 proc. swej wartości, stało się oczywiste, że nadwerężone zaufanie i poczucie niepewności popycha amerykańską gospodarkę ku pierwszej od 10 lat recesji. Jedyna dziś lokomotywa światowej gospodarki porusza się niezbyt energicznie, co nikomu nic dobrego nie wróży.
Historycy kiedyś pewnie powiedzą, że XX wiek skończył się definitywnie 11 września 2001 r. o godzinie 8.45 czasu nowojorskiego, kiedy ufna, otwarta, silna Ameryka ugodzona została w samo serce.