Ofiarą agresji Władimira Putina staje się nie tylko sama Ukraina. Załamuje się także porządek międzynarodowy w Europie i na świecie.
W odpowiedzi na inwazję Ukrainy i po naradzie z przywódcami państw z klubu G7 prezydent Joe Biden ogłosił kolejny pakiet sankcji przeciw Rosji. Chociaż wciąż nie tak poważnych, jak oczekiwano na podstawie zapowiedzi.
„Słowa wsparcia zostały na papierze... Pewnie wiecie, co z tym papierem można zrobić” – usłyszeliśmy na demonstracji, na której jednym głosem przemówiły PiS, KO, KOD i Strajk Kobiet.
Władimir Putin lubi szybkie, zwycięskie wojenki. Rosja Gruzję pokonała w pięć dni, a Krym zajęła jeszcze szybciej. Ukraina nie jest jednak bułką z masłem, nie tylko w wymiarze militarnym, ale też propagandowym.
Projekt nowych restrykcji nie obejmuje odłączenia Rosji od SWIFT, czyli międzynarodowego systemu komunikacji międzybankowej. Na „czarnej liście” wciąż nie ma Władimira Putina. Ale to akurat może się zmienić.
Wywieszone ukraińskie flagi, zbiórki, nakładki w mediach społecznościowych, manifestacje, modlitwy o pokój, tworzenie list wolontariuszy gotowych pomóc uchodźcom. Polacy ruszyli ze wsparciem dla osób zaatakowanych przez Rosję Putina.
Putin mówił przecież w orędziu: „Stalin podarował Polsce część rdzennych terytoriów niemieckich”. Oko Saurona już na nas patrzy. Koncepcja się tworzy.
Wojny chyba nikt się tak naprawdę nie spodziewał – nie tak szybko, nie od razu, nie w całym kraju. Tak mówią moi ukraińscy znajomi i przyjaciele.
Większość mediów prowadzi od wielu godzin relację na żywo z walk na Ukrainie. Z gazet w USA bije powaga i wściekłość, w wielu europejskich tytułach dominuje jednak niedowierzanie.
Strona rosyjska używa przeciw Ukrainie głównie broni dalekiego zasięgu, lotnictwa, pocisków manewrujących i rakiet. Efekty ostrzału niszczą też infrastrukturę cywilną, są ofiary.