Partia Jarosława Kaczyńskiego przeprowadza teraz być może największą swoją rozgrywkę w obu kadencjach, wystarczy czytać i słuchać, co o tym mówią.
Kraje NATO mają przekazać Ukrainie 70 samolotów myśliwskich i szturmowych. Jeśli się uda, bardzo to wzmocni jej obronę powietrzną i podniesie koszty putinowskiej awantury. I my na tym też raczej nie stracimy.
Młodsi uczniowie boją się Putina, a starsi w trakcie przerw rozmawiają o tym, kto przeżyje. „Sam jestem tak tym wszystkim przygnieciony, że nie umiem sobie znaleźć miejsca” – mówi Marcin, nauczyciel ze Śląska.
Mościska się kończą, kolejka nie. Dwudziesty kilometr. Trzydziesty. Rozrzedza się. Ale ludzie nadal dojeżdżają. W końcu: pustka na drodze.
W Dorohusku wiele osób czeka z wypisanymi na kartonach nazwami miast, do których są gotowe bezpłatnie zawieźć „kobiety i dzieci”, a właściwie kogokolwiek, kogo uda im się na tę podwózkę namówić. Bo najtrudniej tu wypatrzyć przybyszów z Ukrainy.
Rosjanie ostrzelali dziś rakietami dzielnicę mieszkalną Charkowa, zabijając co najmniej kilkadziesiąt osób.
Tego się absolutnie nie spodziewałem: takiej siły, woli i skuteczności. Nieuchronnie nasuwa się porównanie z wojną polsko-bolszewicką 1918–20, kiedy polski Dawid pokonał sowieckiego Goliata, ocalając Europę przed zniewoleniem.
Wojna Putina przeciw Ukrainie sprawiła, że niekończące się dyskusje o unijnej polityce obronnej musiały przybrać postać decyzji tu i teraz. Widać oznaki przebudzenia, ale entuzjazm Brukseli i Berlina musi być podtrzymany przez strategię.
Rosyjskie banki nie rozliczą transakcji zagranicznych, a bank centralny nie będzie mógł interweniować w celu ratowania rubla.
Zajęcie Kijowa ułatwiłoby instalację marionetkowych władz zgodnie ze starą, jeszcze sowiecką strategią. Według niej okupację trzeba przypudrować jakąś dekoracją, wasalnym niby-rządem.