Rosja zapowiada odwet na Portugalii; fala powodziowa na Odrze mija kolejne miejscowości; Donald Trump nie zgodził się na debatę z Kamalą Harris w CNN; Iga Świątek nie będzie bronić tytułu w Pekinie; Sikorski komentuje politykę Dudy.
Czasy Reagana minęły, w wielu krajach nadeszły czasy populistów, którzy by sobie chcieli porządzić, ale niespecjalnie wystawiać na ryzyko. Zachód dozuje więc Ukrainie pomoc militarną tak, by nie doprowadzić Rosji do klęski, by nie docisnąć Putina do ściany Kremla od strony Mauzoleum Lenina. I na tym Moskwa gra.
Na terenach, z których zmuszone są wycofać się wojska ukraińskie, coraz częściej pozostawiane są dla Rosjan różne wybuchowe niespodzianki. Takie ładunki podkładają też grupy specjalne, jeśli przenikną na tyły przeciwnika.
Ukraina jest bardzo uzależniona od dostaw sprzętu z Zachodu. Ale nie polega wyłącznie na sojusznikach, sama też prowadzi produkcję zbrojeniową. Jak się to robi?
Atak na skład amunicji w miejscowości Toropiec w zachodniej części obwodu twierskiego był majstersztykiem, ale jakie to będzie miało realne znaczenie? Miałoby, gdyby takie ataki udało się szczęśliwie kontynuować.
Są doniesienia o bardzo napiętej atmosferze w czasie rozmowy prezydenta Wołodymyra Zełenskiego z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim na Litwie. Władze Ukrainy są w desperacji.
Rosjanie po wojnie w Ukrainie wcale nie zamierzają redukować swoich sił zbrojnych. Plany przewidują utrzymanie armii na poziomie 1,5 mln personelu wojskowego i cywilnego z możliwością zwiększania stanów. Mówi się też o znacznym zwiększeniu produkcji.
Dowódca armii ukraińskiej Ołeksandr Syrski zaskoczył Rosjan atakiem na obwód kurski. Ale to nie jego brawura, tylko chłodna kalkulacja. A może też podpowiedź zachodnich sojuszników.
Rosjanie już odsunęli swoje zaplecze od frontu, a jeśli Ukraina wraz ze zgodą dostanie nową broń, będą musieli odsunąć się bardziej. Czy poza spektakularnymi trafieniami zmieni to dysproporcję sił?
Amerykanie już byli skłonni zezwolić Ukrainie na użycie uzbrojenia dalekiego zasięgu przeciw celom w głębi Rosji. Ale Władimir Putin powiedział, że to by oznaczało wojnę z NATO, i Waszyngton się cofnął.