Bez artylerii nie sposób toczyć jakiejkolwiek wojny na lądzie, tak jak nie można jej prowadzić bez piechoty czy pojazdów pancernych. Skuteczna artyleria to sprawa podstawowa. Rosjanom zaczyna się sypać.
Rozmowa z Michaelem Kofmanem, znanym amerykańskim analitykiem wojskowym, o tym, dlaczego na wojnie z Rosją czas gra na korzyść Ukrainy. I ile kosztuje cierpliwość Zachodu.
Informacja o wstrzymaniu produkcji samolotu Su-57, który – jak dobrze wiadomo – był „łutszyj w mirie, anałogow niet” (najlepszy na świecie, odpowiedników brak), zaskoczyła wszystkich, a przecież można się było tego spodziewać.
Przewagę informacyjną doceniono już na początku lat 90. Rozwój technik komputerowych dał wtedy nowe, nieznane możliwości. Hasłem dnia stała się sieć i szeroka wymiana danych.
W rzadkim wystąpieniu publicznym dyrektor brytyjskiego wywiadu Ken McCallum ostrzega przed działaniami GRU w Europie i na Wyspach Brytyjskich na niespotykaną skalę. Padają jednak pytania o powód tego wystąpienia i motywy, które kierowały szefem MI5.
Niektóre media donoszą o ataku na bazę ukraińskich F-16 w Starokonstantinowie. Owszem, jest to nowoczesna baza, przed wojną przygotowana na ćwiczenia NATO w ramach Partnerstwa dla Pokoju. Ale czy mogły tam być ukraińskie „jastrzębie”?
Rosjanie w Ukrainie mają do osiągnięcia swoje cele. Z czego mogą zrezygnować, a o co będą walczyć do upadłego? I kogo zadowoli brak zwycięstwa?
Niemiecki dziennik „Welt am Sonntag” ujawnił, jak NATO planuje powiększyć sojusznicze siły i dowództwa. Chodzi o 49 nowych brygad i wiele innych jednostek.
Żeby dywagować o perspektywach rozwiązania tego konfliktu, trzeba zacząć od zdefiniowania pojęcia „zwycięstwo” – jak to rozumie Rosja, a jak Ukraina? Bez tych ustaleń dyskusje o przyszłości są pozbawione sensu.
Rosjanie stracili jeden z czterech prototypów swojego bezpilotowego aparatu latającego Suchoj S-70 Ochotnik. Wersje zdarzeń są dwie, ale w obu ktoś kogoś „zdradził”.