Trzeba to sobie wyraźnie powiedzieć: żadne państwo nie pomaga Ukrainie z sympatii, współczucia czy poczucia sprawiedliwości dziejowej. Powód pomocy jest jeden – odsunięcie groźby ataku od własnego państwa. Dopóki walczy Ukraina, zagrożenie dla nas jest relatywnie niewielkie.
Ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych alarmuje, że dołączenie kolejnego państwa do działań wojennych to znaczna eskalacja konfliktu, z czym się zgadzamy. Ostrzega, że z tego powodu konflikt może się rozlać daleko poza granice Ukrainy. Z tym się nie zgadzamy.
Prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, że Ukraina ma dwie drogi do zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Jedna to wstąpienie do NATO, a druga – ponowne wejście w posiadanie broni jądrowej. Realne?
Mobilizować można ludzi i zasoby. Ogólnie rzecz biorąc, polega to na przenoszeniu ich z sektora cywilnego do sił zbrojnych. W Ukrainie są z tym duże problemy, a były jeszcze większe. W Rosji tak samo.
Prezydent Ukrainy przekonuje, naciska i błaga o zaproszenie do NATO. Wie, że go nie dostanie. Za niecałe trzy tygodnie wszystko, co dziś mówi Biały Dom, może stać się nieaktualne lub zgoła niewykonalne. Wie to też Wołodymyr Zełenski, dlatego ostatnio tak mocno próbował.
Prezydent Zełenski ogłosił w ukraińskim parlamencie, a teraz przedstawia w Brukseli, plan zwycięstwa Ukrainy nad Rosją. Upubliczniono tylko pięć jego punktów, trzy są tajne. Jak wygląda ten plan i czy da się go zrealizować? Sprawdzamy punkt po punkcie.
Wojna w Ukrainie nie mieści się w wyobrażeniach o współczesnych konfliktach. To pozycyjna wojna okopowa, a w znacznym stopniu przyczyniły się do tego wojska inżynieryjno-saperskie. To ich rola jest często rozstrzygająca.
Bardzo często słyszymy, że skoro Rosja od trzech lat nie potrafi sobie poradzić ze znacznie słabszą Ukrainą, to najwyraźniej militarnie nic nie może. Ludzie nie rozumieją jej stylu prowadzenia wojny. I mogą się na tym nieźle „przejechać”.
Rosjanie coraz mocniej odczuwają braki artylerii lufowej, więc intensyfikują użycie wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych, takich nowoczesnych „Katiusz”. Czy to dobre rozwiązanie?
Koreańczycy mogą stanowić dla Putina „materiał zastępczy”, stosowany w celu zmniejszenia tempa pomoru człowieka rosyjskiego. Cena, jaką dyktator musi za nich zapłacić, nie gra roli. I tak się opłaca.