Wojna secesyjna była konsekwencją długotrwałego sporu o fundamentalne wartości republiki, o stosunek do niewolnictwa.
Wojna secesyjna podzieliła protestanckie Stany Zjednoczone na dwa religijne obozy. Unioniści twierdzili, że niewolniczy system Południa jest sprzeczny z ewangelią. Konfederaci – że Północ niszczy biblijny porządek.
Amerykanie mają wybitną zdolność do unikania dyskusji o własnej przeszłości. Dlatego z taką brutalnością teraz ich dopada.
Starcie nad Little Bighorn było największym i zarazem ostatnim zwycięstwem północnoamerykańskich Indian w walce z armią USA.
Gdy równe 150 lat temu wojna secesyjna dobiegła końca, na Południu rozpoczęła się rebelia, która do dziś rozrywa Amerykę.
150 lat temu skończyła się wojna secesyjna. Armiami stron dowodzili generałowie Robert Edward Lee i Ulisses Grant. Reprezentowali dwie bardzo odmienne wersje sukcesu z amerykańskiego snu.
Wbrew popularnemu wizerunkowi pomnikowy prezydent Stanów Zjednoczonych nie był radykalnym abolicjonistą. 150 lat temu został postrzelony przez zaciekłego wroga aktora Johna Wilkesa Bootha.
Dokładnie 150 lat temu pod Gettysburgiem rozegrała się najbardziej krwawa bitwa amerykańskiej wojny domowej. Cztery miesiące później prezydent Lincoln wygłosił tam mowę, która odmieniła Stany Zjednoczone.
W wojnie secesyjnej zginęło więcej Amerykanów niż w obu wojnach światowych łącznie. Stany Zjednoczone mają dziś czarnego prezydenta, więc jakim może być dla nich problemem wojna o niewolnictwo z innej epoki?
Konfederacki obóz jeniecki Andersonville zapracował na swoją złą sławę, choć nie był jedynym miejscem, w którym Amerykanie byli upodlani przez Amerykanów.