Mamy dwie partyjne lewice w Polsce: za starą i za młodą. Jedna to partia emerytów z poprzedniej epoki, druga, w oczach typowego wyborcy, to partia studentów. Ci dawno pożegnani zbliżają się do 10 proc. w sondażach, a ci przyszłościowi nie mogą się odbić od 2 proc.
Wyłanianie kandydata w wyborach samorządowych pokazuje, w jak fatalnym stanie jest lewica w Polsce. Zwłaszcza ta „nowa”.
Po cichu i bez fajerwerków Włodzimierz Czarzasty reanimuje SLD. Do dawnej wielkości daleko, lecz panowanie na lewicy leży już w zasięgu ręki. Tylko po co komu taka lewica?
W odsunięciu PiS od władzy opozycji pomogłaby uporządkowana, zjednoczona lewica. Czy w 2018 r. z chaosu wyłoni się jakaś poważna propozycja?
Chcemy być głosem ludzi, którzy mieszkają w mniejszych miastach, którzy zarabiają dziś około 2 tys. zł na umowach o pracę – mówi Natalia Dudek z Lublina, prezeska Stowarzyszenia.
Kiedyś byli nierozłączni, przyjaźnią się od pierwszego roku studiów. W czasie afery Rywina jeden z nich był prezesem publicznej telewizji, drugi sekretarzem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Gdyby szukać jednego człowieka, który zmienił polityczną historię kraju ostatnich kilkunastu lat, to jest nim Włodzimierz Czarzasty.
Premier wiedział, nie powiedział, prezydent też; za to dużo opowiedział Czarzasty
Za sprawą Lwa Rywina bardzo głośno zrobiło się o dwójce rozgrywających na medialnym boisku. Obaj lewoskrzydłowi – Włodzimierz Czarzasty, sekretarz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, oraz Robert Kwiatkowski, prezes Telewizji Polskiej SA – choć ledwie przekroczyli czterdziestkę, grają w parze już ponad 20 lat. Dotąd uchodzili za mistrzów dryblingu.