Usłyszałem, że jest Trzecia Droga: wychodzimy bez parasola, bo na pewno nie będzie padać. Minęło parę miesięcy i już nie tylko pada, ale zaczyna solidnie lać.
Vibe z pewnością kojarzy się dobrze. Próbą oddania klimatu tego słowa była w Polsce, jeszcze w latach 90., składanka muzyczna „Pozytywne wibracje”.
Gdyby wierzyć liderom politycznym, miniony weekend można by posumować tak: wszyscy mają pomysły na Polskę naszych marzeń, wygraną w kieszeni marynarek i złote buławy w aktówkach, które noszą za nimi sztabowcy. Niestety, wybory wygrywa tylko jedna partia, tak jak mistrzowskie puchary w sportach zespołowych zdobywa tylko jedna drużyna.
Wszystkie główne partie polityczne w Polsce zapowiedziały swoje spotkania na ten sam dzień. PiS w Bogatyni, Donald Tusk we Wrocławiu, Lewica i Konfederacja w Warszawie, Trzecia Droga – w Grodzisku Mazowieckim.
W czasie, kiedy partia Donalda Tuska zyskuje poparcie, Trzecia Droga je traci, przez co bilans całej opozycji wciąż nie jest korzystny. Co więc zamierzają Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz?
W jakim stanie na niespełna pięć miesięcy przed wyborami jest opozycja? Kto i z kim się dogadał, o co walczy i czym to się może skończyć?
Z jednej strony koalicja „trzeciej drogi” nie osiągnęła w badaniach nawet tymczasowych wzrostów. Z drugiej – w powyborczych układankach będzie niemożliwa do pominięcia.
Politycy opozycji zarzucają prezydentowi tchórzostwo i kierowanie się interesem PiS. Ustawę, którą zdecydował się podpisać, nazywają „bolszewicką”, a nawet „stalinowską”. Sprawę „lex Tusk” skomentował także Mark Brzezinski, ambasador USA w Warszawie.
W redakcji „Polityki” odbyło się 17 maja niecodzienne spotkanie: na jednej scenie usiedli czołowi politycy demokratycznej opozycji.
Polska 2050 i Polskie Stronnictwo Ludowe zakończyły rozmowy o tworzeniu koalicji wyborczej do Sejmu. Wspólny rząd z ugrupowaniami demokratycznymi jest możliwy, uważają liderzy obu partii.