Władysław Frasyniuk zastąpił Bronisława Geremka na stanowisku przewodniczącego Unii Wolności. Stało się to na nadzwyczajnym kongresie tej partii, który miał właściwie ten jeden cel: wybrać nowego szefa w sytuacji, gdy dotychczasowy, przyjmując na siebie winę za wyborczą porażkę, ustąpił ze stanowiska.
„Lobby” to angielskie słowo oznaczające hall, korytarz, kuluary. Dla naszych potrzeb możemy je definiować jako „przedpokoje władzy”. Lobby hotelu dla amerykańskich kongresmenów czy kuluary brytyjskiej Izby Gmin były jedynym miejscem, gdzie mogli przebywać zwykli obywatele i biznesmeni. Tam też wyczekiwali na polityków, aby przedstawić im swoje problemy do załatwienia. Z czasem wpływanie na procesy decyzyjne w państwie, w tym na działalność legislacyjną parlamentu, zwykło się określać pochodnym terminem „lobbing”, a amatorstwo zastąpił profesjonalizm. Lobbing w państwach stabilnej demokracji jest znaczącym elementem życia politycznego. Wkroczył też na polskie przedpokoje władzy. I natychmiast rodzi się pytanie, gdzie jest granica między jawnym wspieraniem pewnych rozwiązań, prowadzonym zgodnie z prawem – na przykład na rzecz koncernów tytoniowych, producentów piwa, firm ubezpieczeniowych i dziesiątków innych podmiotów – a gdzie zaczyna się bezprawie i prywata. Takie podejrzenia są tym bardziej uzasadnione, że polskie życie polityczne i gospodarcze przesiąknięte jest podejrzeniami o korupcję. Umacnia się społeczne przekonanie, że styk polityki i biznesu to szara strefa interesów, w której działają praktycznie wszystkie ugrupowania, przedsiębiorcy wielcy i mniejsi, najprzeróżniejsze grupy nacisku. I gdzie gra idzie o wielkie pieniądze.