Z pewnością teraz ręce myjemy częściej. A czy zmienił się nasz stosunek do sprzątania? I co z miejscami, do których wracamy po kilkutygodniowej kwarantannie?
Wraz z odmrażaniem kraju wchodzimy w fazę wielkiego odkażania. Jedną z bardziej obiecujących technologii jest ozonowanie. To znaczy mogłoby być, gdyby pewnego patentu nie spowił ostry cień mgły.
Udomowienie zwierząt sprawiło, że przed tysiącami lat rolnik był bardziej narażony na choroby odzwierzęce niż myśliwy. Co nie znaczy, że i ten drugi żył długo i zdrowo.
Wąglik, ospa, ebola, nosacizna, tularemia, gorączka krwotoczna – to tylko kilka mikroorganizmów, które radzieccy naukowcy próbowali uodpornić na działanie szczepionek, by użyć ich jako broni.
Nie wiadomo, czy są żywe czy martwe. Ani skąd dokładnie się wzięły. Jedno jest jednak pewne – odniosły gigantyczny sukces w ewolucyjnym wyścigu. Dlatego Ziemia to planeta wirusów.
Przerażające pojęcie „broni biologicznej” kojarzy się z XX w. Ale na pomysł, by wykorzystywać trucizny i choroby, wojskowi wpadli na długo, zanim ktoś po raz pierwszy wypowiedział słowo „wirus”.
Informacje o liczbie zakażonych zarazkiem zwanym „wirusem Wuhan” (od miasta, w którym doszło do wybuchu epidemii za sprawą nowego typu koronawirusa 2019-nCoV) zmieniają się z godziny na godzinę. Mimo podjętej szybko akcji zapobiegawczej są coraz bardziej niepokojące.
Wystarczył weekend, by liczba zakażonych koronawirusem z Wuhan potroiła się do ponad 200 przypadków. Potwierdzono już też cztery zgony u najwcześniej zainfekowanych chorych, z najsłabszym układem odporności.
Chińczycy nie wstydzą się już współpracować z WHO. Zaowocowało to tym, że nowa epidemia z Wuhanu wydaje się od początku tego roku właściwie kontrolowana.
Wystarczy zatłoczonym pociągiem jechać przez kilka godzin do bliskich na święta. Na progu gospodarze i goście podają sobie ręce, padają w ramiona, a nierzadko cmokają w policzki, co przyspiesza wymianę flory bakteryjnej i ułatwia wirusom znalezienie nowego kwaterunku.