Ceremonia, zaplanowana na godz. 17, została przerwana po alarmie bombowym. Gości – w tym Donalda Tuska i minister kultury Małgorzatę Omilanowską – ewakuowano, start uroczystości znacznie się opóźnił. Tak inauguruje swoją działalność Gdański Teatr Szekspirowski.
Powstał spektakl dobry, ze zmarnowaną szansą na coś więcej.
Akcja spektaklu toczy się w światku przesiąkniętym przemocą, tu naszkicowanym minimalistycznymi środkami, ale z modną nutką nostalgii i odrobiną campowego przerysowania.
Polski Balet Narodowy stał się znakomitym wykonawcą idei Neumeiera.
Zwycięzca ubiegłorocznego festiwalu w Berlinie, czarno-biały dramat więzienny „Cezar musi umrzeć” weteranów włoskiego kina Paolo i Vittorio Tavianich, jest filmem zaskakującym i pozornie tylko zabawnym.
Na widowni Teatru Polskiego, po właśnie zakończonym dwuletnim remoncie generalnym, świeże karmazynowe plusze, odnowione złote stiuki oraz grono oficjeli z parą prezydencką na czele, a na scenie opuszczony basen, a w nim grupka brudnych i obszarpanych bezdomnych czaruje za pomocą alkoholu.
Z opowieści o bazie wojskowej w Iraku zmienia się w conradowską podróż do jądra ciemności.
Tegoroczna edycja festiwalu to przede wszystkim okazja do spotkania ze starymi znajomymi – twórcami, których szekspirowskie inscenizacje były już nad Bałtykiem z sukcesem prezentowane.
Jest to najbardziej prozaiczne, odarte z tajemnic, wyzute z metafizyki i z poezji wystawienie „Hamleta”, jakie można sobie wyobrazić.
W „Koriolanie” wybitni aktorzy (m.in. Vanessa Redgrave i Jessica Chastain) mówią poetycką, szekspirowską frazą.