Jeszcze nigdy tylu ważnych ludzi nie siedziało naraz przed komputerami, co w ubiegłą niedzielę, czekając na ujawnienie depesz dyplomatycznych z amerykańskich ambasad.
To, co opublikowano na portalu WikiLeaks, nikogo nie powinno dziwić. Nie ma tam żadnych tajemnic. Mało tego – nie ma tam niczego, czego byśmy nie wiedzieli wcześniej.
Wikileaks wypuścił tym razem ponad 250 tys. dokumentów, w większości tajnych amerykańskich depesz dyplomatycznych, z czego 970 to dokumenty dotyczących Polski.
My ciał nie liczymy – tak brzmiała przez lata odpowiedź amerykańskich generałów na pytania o liczbę ofiar cywilnych wojny w Iraku.
Założyciel WikiLeaks chciałby być bohaterem, a nie tylko hakerem. Ale czy własne trudne dzieciństwo usprawiedliwia narażanie innych ludzi na śmierć?