Pierwsze skrzypce bezdyskusyjnie należą się Andersonowi z wdziękiem i zręcznością prowadzącemu coraz liczniejszy gwiazdorski zespół.
Trend narodził się na TikToku i nawiązuje w szczególności do „Grand Budapest Hotel” z 2014 r. – szalonej, surrealistycznej komedii Wesa Andersona.
„Czas krwawego księżyca” Scorsesego, z Leonardem DiCaprio i Robertem De Niro, piąta część przygód Indiany Jonesa, a w konkursie głównym galeria reżyserskich sław: od Wesa Andersona, Aki Kaurismäkiego, Jessiki Hausner po Japończyka Hirokazu Koreedę. Atrakcji na rozpoczynającym się 16 maja canneńskim festiwalu nie zabraknie.
Takiej obfitości celebrytów w jednym obrazie kino chyba nie widziało.
Po dwuletniej przerwie wymuszonej lockdownem na Croisette wróciło życie. Nietypowo, bo w lipcu i z dwumiesięcznym opóźnieniem, we wtorek rusza największa, długo oczekiwana 74. edycja festiwalu, bez którego branża filmowa przypominała jedynie swój cień.
„Wyspa psów”, nowa kukiełkowa animacja Wesa Andersona, zabiera widzów na wycieczkę do Japonii. Nie tej prawdziwej, ale zbudowanej z fragmentów popkulturowej wyobraźni. Czy wypada w taki sposób mówić o innej kulturze?
Autor zręcznie w zgodzie ze swoją wizją kina wpisuje historię rebelii przeciwko złej władzy i grożącej światu katastrofie ekologicznej w kontekst Dalekiego Wschodu.
Akcja najnowszego filmu Wesa Andersona „Grand Budapest Hotel” toczy się w państwie o nazwie bardzo swojskiej: w Republice Zubrowki. Zubrowka dołączyła w ten sposób do bardzo bogatej listy wymyślonych krajów, które zachodnia kultura od dawna lokuje w zaściankowej i zabłoconej części Europy.
Choć jest świrem, eskapistą i odludkiem kina, nie tworzy samotnie. Przeciwnie – geniusz reżyserski Wesa Andersona ma wsparcie w wyjątkowo oddanej drużynie.
Największą przyjemność z oglądania tej surrealistycznej komedii odczują kinofile dobrze zaznajomieni z klimatem złotej epoki Hollywoodu.