Dla milionów Polaków to zapowiedź zimy w chłodzie albo biedzie. Rząd dorzuca do pieca puste obietnice.
75 lat temu Wincenty Pstrowski wezwał towarzyszy rębaczy z innych kopalń: kto wyrobi więcej ode mnie? To był początek stachanowskiego współzawodnictwa pracy w Polsce. Dlaczego padło na niego?
Rozmowa z Piotrem Siergiejem z Polskiego Alarmu Smogowego o konsekwencjach rządowych pomysłów na niedobory drogiego węgla.
W historycznym dniu, 22 lipca, premier Mateusz Morawiecki zagwarantował w Sejmie, że niebawem węgla w kraju będzie w nadmiarze. I to w takim, że dobrodziejstwo tego nadmiaru odczujemy jeszcze następnej zimy. I następnej. I w kolejnych zimach też.
Zjednoczona Prawica znów zastawiła pułapkę na opozycję – do projektu tzw. ustawy węglowej dołożyła wrzutkę umożliwiającą… przejęcie banku za przysłowiową złotówkę. I metoda, i sam projekt są nam już znane. O co chodzi naprawdę?
Węgla brakuje, a ustawa o dopłatach dla firm pozostaje martwa, więc PiS postanowił zrobić to, co umie najlepiej: dosypać obywatelom gotówki. Zanim zorientują się, że węgla od dopłat nie przybyło, a ceny rosną jeszcze szybciej, może jakoś doczołgają się do wyborów.
Można spytać: w czym problem, jeśli węgiel z Rosji pochodził z kopalń odkrywkowych, tak samo jak kontraktowany obecnie z Australii i Kolumbii? Czemu u diabła urobek Rosjan nadawał się do domowych pieców, a ten zza oceanów już tylko do elektrowni? Gdzie leży pies pogrzebany i dlaczego polskie związki górnicze protestują?
Trzymajmy się za kieszeń, bo wszystko drożeje w zawrotnym tempie. A najbardziej energia. Benzyna kosztująca prawie 8 zł, węgiel, który – jeśli pojawia się w składach opału – przekracza już 3 tys. zł za tonę. Coraz droższy jest gaz. A teraz jeszcze szykują się podwyżki cen prądu.
Zaczęliśmy zaciskać pasa. Jedni z obawy o stan swego portfela, inni z obawy o stan świata i los planety. W najgorszej sytuacji są ci, którym w pasie zaczyna brakować już dziurek.
Rządowe dopłaty do węgla nie rozwiążą problemu jego deficytu na rynku ani kilkukrotnego wzrostu cen. W efekcie skusić mogą się na nie głównie państwowe firmy.