Rozmowa z Marco Politim, watykanistą
Papieże rzadko trafiają na ołtarze. Kandydatów na swoich świętych i błogosławionych Kościół poddaje długiej i dokładnej „lustracji”. Mają być wzorem i przykładem dla miliarda wiernych. Na wieść, że Jan Paweł II beatyfikuje dwóch swych poprzedników – Piusa IX i Jana XXIII – rozgorzała dyskusja. O „dobrego papieża Jana” nikt się nie spiera – podbił serca wierzących i ateistów. Z Piusem IX sprawa ma się znacznie gorzej. W dwa dni po beatyfikacji Piusa kardynał Ratzinger, strażnik czystości doktryny Kościoła, ogłosił, że tylko wiara katolicka prowadzi w pełni do zbawienia. Pius by temu przyklasnął, ale Jan?
Dwa dni po odlocie papieża z Jerozolimy najstarszy żydowski szpital położniczy w tym mieście zapowiedział, że wznawia wykonywanie zabiegów aborcji. Szpitalowi Misgav Ladach brakuje pieniędzy; jego długi wynoszą co najmniej 6 mln szekli. Jedna zwykła legalna aborcja kosztować ma 1500 szekli – 1500 zł.
Pierwsza w dziejach wizyta biskupa Rzymu w Egipcie to etap pielgrzymki śladami Abrahama, mającej być duchowym zwieńczeniem pontyfikatu Karola Wojtyły. Ale na Bliskim Wschodzie w sprawy ducha zawsze wdziera się gorący żywioł polityki. W dniu, kiedy Jan Paweł II modlił się na Górze Synaj o pokój i porozumienie między religiami, studenci palestyńscy obrzucili kamieniami premiera Francji Lionela Jospina.
Z Kościoła niemieckiego, który ponad 20 lat temu wsparł wybór kardynała Karola Wojtyły na papieża, wyszedł teraz sygnał odczytany przez wielu jako przerwanie milczenia wokół dalszej możliwości sprawowania urzędu przez Jana Pawła II. Choć bp Karl Lehmann sam zdementował doniesienia mediów, jakoby wezwał on papieża do abdykacji, temat został wywołany.
Na Piazza Navona święty Mikołaj gra na saksofonie. Do czerwono-białego grajka puszcza oko jasnowłosa wróżka w tiulach. Ludzie biją brawo i rzucają datki. Krąg pęka; gapie mieszają się z wielojęzycznym tłumem oblegającym niekończące się rzędy świątecznych straganów. Ta scena nie byłaby możliwa w wielu innych słynnych miejscach Wiecznego Miasta. Saksofon rzymskiego Mikołaja zagłuszony zostałby jazgotem pneumatycznych młotów. Watykan na Wielki Jubileusz 2000 zdąży, czy zdąży Rzym? Już nie zdążył – macha ręką rzymski lud, ale nie wątpi, że tą „pizzą” ktoś na pewno naje się do syta.
Nie zdarzyło się dotąd, by gdzieś w świecie palono kukły wyobrażające papieża; nie zdarzyło się też, by radzono Janowi Pawłowi II, aby przemawiał do rzesz wiernych zza kuloodpornej szyby. A jednak papież nie odwołał swej podróży do Indii. Nie zamierza też - mimo dyplomatycznych nacisków Zachodu - rozstać się z ideą pielgrzymki "śladami Abrahama", której szlak prowadzić ma przez starożytne miasto Ur w Iraku, co dziś oznacza także spotkanie z Saddamem Husajnem.
Do ulubionych konceptów antymazurskich należała opowieść o liście, jaki ciemna i uboga, ale wysoce ceniąca swój klejnot herbowy szlachta miała wystosować do papieża. Kpiarze utrzymywali, iż zaczynał się od słów: "Mnie wielce Mości Ojce - nie pisemy do Was i Bracie, bo nie wiemy czyście slachcic czy nie, boście nie z naszej ziemi".
Po skrupulatnych badaniach Watykan uznał nadnaturalne pochodzenie ran o. Pio. Ale nie one, ani też przypisywana mu umiejętność bilokacji (przebywania w dwóch miejscach jednocześnie), ani wreszcie liczne uzdrowienia przesądziły o dokonanej 2 maja beatyfikacji. Przeciwnie, raczej obawa przed utożsamieniem świętości mnicha z jego paranormalnymi przypadłościami sprawiła, że ten, który umarł w opinii świętości, tak długo czekał na jej oficjalne uznanie.