Kiedy ukaże się ten numer „Polityki”, zarząd stolicy najprawdopodobniej już wypowie Fundacji Animals umowę dotyczącą prowadzenia schroniska dla bezdomnych zwierząt Na Paluchu. Gwoździem do trumny stał się druzgocący raport Najwyższej Izby Kontroli. Zarzuca on fundacji „rażącą skalę” nieprawidłowości, bałagan w księgowości, niegospodarność, przepełnienie schroniska. Dla władz miasta decydujące może się okazać ustalenie NIK, że ze środków fundacji przeznaczonych na pomoc zwierzętom sfinansowano kampanię wyborczą kilkudziesięciu kandydatów na radnych w wyborach samorządowych 1998 r.
Okrzyki i śmiechy ze ślizgawki na Agrykoli mieszają się z pobożnymi śpiewami dochodzącymi z wielkich namiotów. Tu i tam młodzi ludzie z Europy i innych kontynentów szukają tego samego: nowych doświadczeń, nowych przyjaźni, a przede wszystkim religii, która nie dzieli.
Od kilku lat Orbis nie inwestuje w Hotel Europejski. Toczy się bowiem sprawa o reprywatyzację obiektu, który przez z górą 140 lat był w Warszawie zaiste symbolem Europy.
Marek M. twierdzi, że jest uczciwym człowiekiem, nikomu nic nie ukradł. Elżbieta P. uważa, że uczciwy człowiek ukradł jej święty spokój. I dlatego ona, emerytka starego portfela, zmieniła się w detektywa w spódnicy. Śledzi krok po kroku biznesową karierę M., prześwietla jego życiorys. Co tu ukrywać, wyraźnie szuka na pana Marka haka.
Znajomi, znajomi znajomych i nieznajomi zaczynają chłonąć praski klimat już na ulicy. Mijają spowite w karakuły tapirowane Rosjanki, zasiedziałe na plastikowych wiadrach znudzone handlarki złota z Bazaru Różyckiego, męskie towarzystwo leniwie pogrywające w karty w pobliskim barku. Zerkają na nietknięte ręką speców od dekoracji wystawowe okna wiekowych rzemieślników, którzy przyrośli do drewnianych, skrzypiących krzeseł. Rzucają okiem na niechlujne, opasłe sprzedawczynie mięsa. Przyspieszonym krokiem okrążają watahy bazarowych cinkciarzy, cumujące w bramach grupki pijaczków. Na wpół przerażeni, na wpół zachłyśnięci plebejskością trafiają na liche podwórko przy Białostockiej. Po zbutwiałych schodkach docierają do rozklekotanej windy, która - z bożą pomocą - dowozi ich do czterech pracowni malarzy i fotografików.
Na stołecznym rynku można kupić coraz więcej gotowych mieszkań. Na chętnych czekają także pomieszczenia biurowe: w budynkach o wysokim standardzie niewykorzystana powierzchnia szacowana jest obecnie na 10-11 proc.
W Warszawie już po raz trzeci odbyła się wielka manifestacja poparcia dla rozumu i wiedzy - Festiwal Nauki. Naukowcy stwierdzili, że najlepiej udowodnią potrzebę swego istnienia i inwestycji w naukę otwierając podwoje laboratoriów. Z ich zaproszenia skorzystały dziesiątki tysięcy ludzi.
Są miejsca, gdzie czas się zatrzymał, jak na fotografii w kolorze sepii. Ta ulica jest inna. Czas wyciska w niej swoje znaki jak w plastelinie. Czasem jedne na drugich, ale większość obok siebie. To ulica Okrężna na warszawskiej Sadybie. 145 numerów. Nie ma jedynki. Działki od 25 do 29 zajął hotel robotniczy. Dwójka, zamiast na początku, jest gdzieś w środku ulicy.
Uliczna demonstracja polityczna staje się zjawiskiem coraz bardziej naturalnym w polskiej demokracji. W piątek, 24 września nie spełniły się obawy, że żywioł protestacyjny sparaliżuje i spustoszy Warszawę. Przeciwnie, można było zaobserwować bardzo wyraźne znamiona rutyny w wyrażaniu, w przyjmowaniu i w czuwaniu nad przebiegiem masowego sprzeciwu. Ten wniosek zgodnie podziela sześcioro naszych reporterów, którzy obserwowali mechanikę zdarzenia od kulis.
Prezydent Paweł Piskorski zakazał przeprowadzenia związkowej, podobno stutysięcznej, demonstracji na głównych arteriach komunikacyjnych Warszawy. Prezydent ocenił, że demonstracja, paraliżująca na wiele godzin życie całego miasta, może zagrażać życiu lub zdrowiu ludzi, a także porządkowi publicznemu w stolicy. Pawłowi Piskorskiemu organizatorzy zarzucili, że łamie konstytucję i ogranicza zagwarantowane nią prawo do wolności zgromadzeń. Wojewoda mazowiecki natomiast zakaz uchylił uznając, że zagrożenia nie ma.