Z opisu towarzyszącego prokuratorskim zarzutom wyziera smutny portret wałbrzyskiego sędziego Józefa Z.: wpada w złe towarzystwo, zaprzyjaźnia się ze złodziejami, pije z nimi alkohol, ulega deprawacji. I spada na samo dno, obiecuje przysługi, w zamian bierze drobne sumki, prezenciki, wódkę. Ale postawić sędziego przed sądem nie sposób.
Jeszcze dziesięć lat temu wydawało się, że wraz z zamknięciem ostatniej kopalni zawali się świat. Ale świat się nie zawalił, a górnicy nie są najważniejsi nawet wśród bezrobotnych. Dziś Wałbrzych chciałby o górnikach jak najszybciej zapomnieć.