Obrona przed uzbrojonymi dronami to obecnie jedna z najważniejszych dziedzin rozwoju technologii wojskowej. Niestety, za późno uzyskała priorytet, dlatego gotowego remedium na latających szahidów nikt dziś nie ma.
Tylko dzięki Iranowi Rosjanie wciąż mogą dokonywać dość zmasowanych – jak na swoje umiejętności – ataków z powietrza na ukraińską sieć energetyczną.
Koreanizacja polskich zbrojeń postępuje w niewyobrażalnym tempie. Po czołgach, haubicach i samolotach MON kupuje wyrzutnie rakiet podobne do HIMARS-ów. Tych ostatnich, których PiS chciał pół tysiąca, w tak rekordowej liczbie nie będzie.
Rosjanie wciąż atakują Ukrainę przy pomocy tanich i prostych w obsłudze „dronów kamikadze”, oficjalnie nazywanych amunicją krążącą. Jak działają i co mogą zmienić w tej wojnie?
Na frontach chwilowy impas, strony usiłują się nawzajem osłabić przed dalszymi działaniami ofensywnymi, na które i Rosjanie mają nadzieję. W międzyczasie ściągają do Ukrainy coraz większe muzeum. Jakby brakowało im nowszego sprzętu.
W Toruniu została złożona w całość pierwsza jednostka ogniowa systemu antyrakietowego, prawdopodobnie najnowocześniejszego na świecie. To najważniejszy technologiczny przełom w dozbrajaniu wojska i sposobie jego użycia.
Wicepremier Mariusz Błaszczak polecił szefowi sztabu generalnego opracowanie nowych rekomendacji dotyczących obrony Bałtyku. Czy poza politycznym piarem chodzi w końcu o realne inwestycje w zaniedbane siły morskie? Na razie dominacja „lądu” i „powietrza” w zakupach broni trwa w najlepsze.
Czego dziś powinniśmy wymagać od samolotów bojowych? Co czyni je groźnymi dla przeciwnika na ziemi i w powietrzu? I czy koreański Złoty Orzeł, który kupuje polski MON, wszystko to ma?
Rosjanie pokazują coraz częściej, że są bezmyślnymi, okrutnymi osobnikami. Kiedy już to wszystko się skończy, będą potrzebne lata wychowania w duchu poszanowania drugiego człowieka. A na razie możemy podziwiać ich „radosną twórczość” na polu ulepszania techniki bojowej.
Polska zamówiła 48 lekkich samolotów bojowych FA-50 z Korei Południowej. To drugi tak duży zakup w historii lotnictwa III RP – w 2003 r. tyle samo było F-16. Nie będzie jednak porównywalnym przełomem.