Od Nowego Roku na podaniach, zażaleniach i odwołaniach nie trzeba już naklejać znaczków skarbowych. Za większość czynności urzędniczych nadal jednak musimy płacić. Tym razem gotówką lub przelewem, tracąc często czas w kolejkach na poczcie lub w banku. Miało być lepiej, a kończy się jak zwykle. Upraszczanie biurokracji to nie jest łatwa sprawa.
Dlaczego na podaniu trzeba nakleić znaczek akurat za 5 zł, a pozwolenie na broń kosztuje 212 zł? Na każdym kroku pobiera się od nas jakieś opłaty, w wysokości nie wiadomo czym uzasadnionej.
Mają osobne dowody tożsamości ze służbowymi nazwiskami. Ich działania są ściśle tajne. Trzystu wywiadowców skarbowych stosuje niemal wszystkie metody właściwe służbom specjalnym, a wielu z nich to byli esbecy. Licznym politykom, także rzecznikowi praw obywatelskich, to się nie podoba.
W Polsce można krytykować prezydenta, ale biada temu, kto zadrze z urzędem skarbowym. Ludzie fiskusa mają nakaz wspierania dziurawego budżetu i dostają coraz większe uprawnienia. A co piąta złotówka z nałożonych kar trafia do ich kieszeni. W rezultacie kwitnie kuriozalna praktyka podatkowa: bezkarni poborcy mogą doprowadzić właścicieli firm do ruiny. Przedstawiamy drastyczne relacje z prawdziwych egzekucji sądowych.
Jeśli nie dobierzemy się do majątków zgromadzonych przez gangsterów, wojna z nimi będzie skazana na przegraną – twierdzi policja, alarmując aparat sprawiedliwości i służby skarbowe. Przypadek pewnego powszechnie znanego w Olsztynie bandyty dowodzi jednak, że ani wymiaru sprawiedliwości, ani służb skarbowych w najmniejszym stopniu nie obchodzi jego zdobyty z niejasnych źródeł majątek.
30 kwietnia minął termin składania PIT. Ci, którzy skorzystali z ulg, będą teraz czekać nie tylko na zwrot nadpłaconego podatku, ale także na wezwanie z urzędu skarbowego do stawienia się na kontrolę. Minister finansów zdecydował, że prześwietlić trzeba każdego, kto wyliczył, że należy mu się od fiskusa więcej niż 500 zł. Niestety, nie jest to zamach na polskiego Al Capone.
Dwaj obywatele kupili na przetargu samochody od Urzędu Skarbowego w Kartuzach. Transakcja była jak najbardziej legalna, okazało się jednak, że samochodami legalnie jeździć nie można.