Za wzorce wybitnej architektury służą na świecie najczęściej obiekty kultury: muzea, biblioteki, teatry. W Polsce tę rolę coraz śmielej przejmują budynki stawiane przez wyższe uczelnie.
Polska to wyjątkowo piękny kraj, w którym jest wyjątkowo brzydko. Czy da się z tym coś zrobić?
W parku postawią supermarket, na osiedlowych terenach zielonych – wielkie bloki. Budują osiedla, w których nie ma nic prócz domów. Rozwojem miast rządzą deweloperzy.
Mówią, że miasta należą do nich. Walcząc z małymi sprawami, powodują coraz większe zamieszanie. Często pojawiają się znikąd, robią swoje i rozpływają się w miejskiej dżungli.
Nie udzieliły mi się emocje towarzyszące wczorajszemu przyjęciu przez stołecznych radnych planu zagospodarowania placu Defilad. Obojętny pozostaję zarówno na głosy pełne entuzjazmu, jak i na te nie kryjące oburzenia.
W największych polskich blokach z wielkiej płyty żyje kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Codziennie na własnej skórze odczuwają efekty wielkiego architektonicznego eksperymentu.
Idylla życia na przedmieściu to w Polsce pojęcie o krótkim terminie ważności. Marząc o domku na obrzeżach miasta, trzeba mieć świadomość, że miasto i tak nas tu dopadnie. I pokaże swoją najgorszą twarz.
Przy prestiżowej berlińskiej alei Unter den Linden od prawie 10 lat niszczeje opuszczony budynek polskiej ambasady. Nie remontuje się go, nie burzy, nie stawia nowego. Ze strachu.
We Wrocławiu, mieście stu mostów, tysiące rowerzystów i kilku zapaleńców może zrealizować marzenie o polskim Amsterdamie.
Tel Awiw, miasto pulsujące życiem dwadzieścia cztery godziny na dobę i strzelające w niebo dziesiątkami nowoczesnych wysokościowców, powstało dokładnie sto lat temu.