W zgiełku sporów, czy wchodzić do Unii Europejskiej z rolnikami czy bez i jak długo bronić Niemcom dostępu do polskiej ziemi, niepostrzeżenie zakończyliśmy pierwszy etap negocjacji członkowskich. Wraz z zamknięciem screeningu, czyli porównania prawa polskiego z unijnym, Polska - a właściwie nasz zespół negocjacyjny - skończyła podstawówkę.
Od czasu swego błyskotliwego debiutu na początku roku wspólna europejska waluta systematycznie słabnie wobec dolara. Czy raptowny skok kursu euro w ubiegłym tygodniu oznacza odwrócenie tej tendencji?
Premier Jerzy Buzek oświadczył, że Polska w negocjacjach z Unią Europejską będzie się domagać długich okresów przejściowych, nim pozwoli na swobodny obrót ziemią. Gdyby UE się na to zgodziła, to obcokrajowcy dopiero za 6 lat mogliby kupić tereny pod inwestycje, a działki rekreacyjne i ziemię rolną dopiero za 18 lat. To stanowisko rządowe jest mozolnie uzyskanym i dość pokrętnym kompromisem.
Po kilku latach burzliwych debat, od 1 lipca br. w krajach Unii Europejskiej przestały istnieć sklepy wolnocłowe. Za jakiś czas Polska także będzie musiała zlikwidować strefy duty free, ale na razie polscy przewoźnicy liczą na dodatkowe zarobki.
Polska nigdy nie uchodziła za łatwego kandydata do Unii. Mamy wielkie wymagania, a nie lubimy żmudnych wysiłków przystosowawczych. Zastój w dostosowaniu do reguł unijnych, eurosceptycyzm wielu polityków, a do tego pusty fotel koordynatora wysiłków integracyjnych - ten nasz wizerunek umacniają.
Jeśli w ogóle jest jakiś dzień europejskiego obywatela, to przypada on właśnie w tym tygodniu. Prawie trzysta milionów Europejczyków z 15 krajów Unii wybiera swój parlament. Na razie ów parlament niewiele więcej ma do powiedzenia niż rosyjska Duma. Kiedy uzyska tyle uprawnień wobec rządów europejskich co nasz Sejm - będzie to znak, że Europa się zjednoczyła.
Złościmy się, kiedy uprzejmym ale i wyniosłym tonem eurokraci w Brukseli besztają nas za opóźnienia w dostosowaniu do Unii. Jeżeli chcecie być gotowi za niespełna cztery lata, powiadają, to negocjacje muszą zostać zakończone najpóźniej za dwa lata. Tymczasem my nie możemy się pozbierać nawet z obsadą personalną urzędu, który miałby nam torować drogę do Unii.
Broniła się długo i zaciekle, ale równie nieudolnie, jak wcześniej funkcjonowała. Kiedy z hukiem upadła, przestraszyli się nawet niektórzy jej grabarze. Komisja Europejska, to połączenie ponadnarodowego rządu i sekretariatu organizacji międzynarodowej, została zmuszona do ustąpienia. Sama nie bez winy, posłużyła za kozła ofiarnego rządom Unii Europejskiej, Parlamentowi Europejskiemu, eurosceptykom, skrajnej prawicy, Zielonym i prasie.
Co teraz będziemy robić w Europie? Czy Polska będzie koniem trojańskim Ameryki, tak jak były nim Niemcy w epoce kanclerzy Schmidta i Kohla, czy raczej pozostanie przy swym "trójkącie weimarskim" z Francją i Niemcami?
"Jeszcze tu wrócimy i nie będzie już tak spokojnie jak dzisiaj" - odgrażali się rolnicy, wyjeżdżając 22 lutego z Brukseli. Władze belgijskie nie dopuściły, aby wyładowali złość na Bogu ducha winnej stolicy Europy. Dzięki nadzwyczajnym środkom bezpieczeństwa demonstracja 40 tys. rolników przeciwko planowanym cięciom cen płodów rolnych o 15-30 proc. miała nadzwyczaj spokojny przebieg.