Kiedy ze stanowiska szefa Komitetu Integracji Europejskiej odszedł Ryszard Czarnecki, wszystko już miało być normalnie. Tymczasem następczyni Czarneckiego w Urzędzie KIE Maria Karasińska-Fendler po pięciu miesiącach sprawowania urzędu podała się do dymisji i poszła na "wyczekujący" urlop. Premier od kilku tygodni podejmuje decyzję w tej sprawie na zasadzie "lada dzień". Problem tkwi znacznie głębiej, niż można było przypuszczać.
Czy chcesz, żeby Polska dostawała co roku z Brukseli 30 mld złotych? Jeśli tak, poprzyj członkostwo w Unii Europejskiej. Tak mało romantycznie wyglądałaby kampania przed referendum w sprawie przystąpienia do UE, gdybyśmy skorzystali z doświadczeń Irlandii z czasów, gdy zachęcano jej obywateli do poparcia Traktatu z Maastricht. Irlandia wyciąga z kasy unijnej na czysto najwięcej z państw członkowskich - 5 proc. swego produktu krajowego brutto (PKB).
Nie jest możliwe na długi dystans, żeby całe bezpieczeństwo Unii zależało od Stanów – mówił przed 20 laty Thierry de Montbrial, założyciel Francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Wspólna waluta jedenastu państw. Jeszcze przez jakiś czas w obiegu pozostaną banknoty narodowe: marka niemiecka, francuski frank, włoski lir, hiszpańskie peso i inne. Od 2002 r. i te symbole narodowej suwerenności znikną. Jak pokazujemy w naszym raporcie - nie po raz pierwszy w dziejach Europy. Euro oznacza rewolucję o trudnym do przewidzenia ogromie konsekwencji. Przynosi kres klasycznej państwowej polityki pieniężnej. Kończy epokę narodowych walutowych egoizmów: dewaluacji, grania kursami wymiany, przerzucania kłopotów na sąsiadów i partnerów. Oznacza więc większą przewidywalność i stabilizację.
Tworzy drugą - obok dolara - a z czasem może pierwszą walutę rezerwową świata. Emitowaną nie przez państwo, ale przez unię państw. Euro wiele obiecuje, wiele daje - ale i sporo zabiera, zwłaszcza społeczeństwom dumnym i wiernym swej narodowej walucie, traktującym ją jako część własnej historii i cywilizacji. A Polacy? Jeszcze trochę za wcześnie żegnać się ze złotym, ale i my nie unikniemy dyskusji i sporów, które rozgrzały Europę.
W Komisji Europejskiej w Brukseli pracuje ponad 20 tys. urzędników. To światowa elita biurokratów. Zarabiają na czysto do 10 tys. dolarów miesięcznie bijąc na głowę swoich kolegów zatrudnionych w krajowych administracjch. Na jedno wolne miejsce w korpusie eurokratów w Brukseli zgłasza się przeciętnie 150 kandydatów. Do tego wyścigu za kilka lat staną zapewne Polacy. Ale czy wówczas będzie to równie intratne zajęcie jak dzisiaj?
Wzięliśmy na talerz siedem dań, ale skonsumować udało się tylko trzy. Czy początek negocjacji w sprawie naszego przystąpienia do Unii to porażka, czy tylko za wiele sobie obiecywaliśmy?
Polskie hutnictwo ma być pod naciskiem Unii poddane gruntownej przebudowie i sprywatyzowane. Waży się przyszłość 80 tys. ludzi zatrudnionych jeszcze w polskich hutach, z których połowa będzie musiała odejść.
Tuż za miedzą rodzi się pieniądz, który może zdetronizować dolara. Za trzy lata zmaterializuje się w postaci banknotów i monet, ale miną kolejne trzy, nim ktokolwiek zaprosi nas do strefy euro.
Bruksela traktuje kandydatów jak uczniów w szkole. Polacy są największą i najważniejszą klasą. Uchodzą za uczniów zdolnych, ale krnąbrnych i czasem leniwych.