Nowy rząd z nową energią zabrał się do popychania kandydatury Polski do Unii. Warszawa złagodziła swoje stanowisko negocjacyjne; liczy, że zamknie negocjacje w terminie. Ale przyjęcie Polski to nie tylko sprawa negocjatorów i polityków; trzeba jeszcze zyskać przychylność społeczeństw Unii, dowieść, że Polska w tym klubie będzie atrakcyjnym partnerem. Łatwo powiedzieć!
W Polsce smród to zjawisko równie powszechne jak wstydliwe. Eufemistycznie określane jako „przykra woń”, „brzydkie zapachy” czy „zepsute powietrze”. Na co dzień psują nam powietrze zakłady przetwórstwa mięsa, ryb i utylizacyjne, fermy, lakiernie, papiernie, kipiące szamba, wysypiska, źle zaprojektowane oczyszczalnie ścieków, publiczne ustępy. Niedawno zamknęliśmy 18 obszarów negocjacji z Unią Europejską na temat ochrony środowiska, wywalczywszy aż 9 okresów przejściowych. Ten sukces oznacza przedłużenie naszym zakładom czasu trucia i smrodzenia. Dlaczego wstydliwie pomija się smród w polskich przepisach udając, że nie ma on na nas negatywnego wpływu? A może wszyscy, łącznie z ustawodawcą, wierzymy w stare powiedzenie: „od smrodu jeszcze nikt nie umarł”?
Na jakie dopłaty mógłby liczyć np. rolnik Andrzej Lepper, gdyby Polska była już w Unii Europejskiej? Jeśli obsiałby pszenicą 30 hektarów, otrzymałby około 21 tys. zł. O dopłaty można się starać co roku.
Premier Leszek Miller usłyszał w Berlinie od kanclerza Gerharda Schrödera, że Niemcy nie wyobrażają sobie rozszerzenia Unii Europejskiej bez Polski. Polska też sobie tego nie wyobraża – odpowiadał Miller. Wcześniej Warszawa uspokajała premiera Belgii, że teraz sprawy pójdą jak z kopyta. Ale to oznacza, że gładkim słowom muszą towarzyszyć czyny.
Nadszedł czas, żeby wyznać całą prawdę: podhalański oscypek jest wyrobem nielegalnym. Nielegalna jest jego produkcja i sprzedaż, a co za tym idzie spożywanie jest procederem nielegalnym. Tymczasem oscypek jak rosyjska mafia zawojował świat od Chicago po Watykan. Teraz musi jeszcze rzucić na kolana unijnych urzędników.
Parokrotnie z Andrzejem S. Bratkowskim proponowaliśmy, by Polska – wykorzystując duże rezerwy walutowe – jednostronnie, tzn. bez wstąpienia do Unii Monetarnej 12 państw UE, wprowadziła euro w miejsce złotówki. Prawdziwe euro stałoby się jedynym prawnym środkiem płatniczym w Polsce. Warto dziś do tego pomysłu wrócić.
Wydajemy na naukę trzy razy mniej niż Czesi i 6,5 raza mniej niż średnio w krajach Unii Europejskiej. Ta dysproporcja jest wynikiem polityki kolejnych rządów, a nie sytuacji materialnej państwa.