W ciągu stu lat od proklamowania niepodległości przez Polskę i Ukrainę sytuacji wzajemnego przyciągania – z różnych powodów – nie było między nimi wiele.
Na wschodniej granicy Polski jeszcze widać rozdział między dwiema Europami. Dla Ukraińców, Białorusinów i imigrantów z Azji tutaj zaczyna się mityczny Zachód. Jednak i oni już się zorientowali, że pod rządami PiS Polska mentalnie staje się Wschodem.
Kto i co decyduje dzisiaj o naszej polityce wschodniej? Rozpatrzmy to na przykładzie malinowego skandalu.
Czy tragiczna przeszłość zepsuła stosunki polsko-ukraińskie tak dramatycznie, że nie daje się ich w żaden sposób zreperować? Czy to raczej współczesność psuje je, a historia to wyłącznie tło?
IPN informuje, że pod rozebranym pomnikiem UPA na cmentarzu w Hruszowicach nie znaleziono mogił upowców. Strona ukraińska ogłasza coś innego.
O podatkach pracowników z Ukrainy mówimy w Polsce rzadko i raczej półgębkiem. To błąd.
Ukraińcy stanowią ponad połowę studentów zagranicznych w Polsce. Mieli być lekiem na polski niż demograficzny. Także i ten lek ma skutki uboczne.
Sprawa Oksany, porzuconej z udarem przez pracodawcę na przystanku, wywołała oburzenie. Pracuje u nas już milion ludzi ze Wschodu. Czy Polacy wyzyskują Ukraińców? Czy mamy u nas obozy pracy?
Ma rację prezydent Ukrainy, kiedy mówi, że uchwalona przez Sejm i Senat ustawa o IPN godzi w polsko-ukraińskie stosunki i strategiczne partnerstwo.
Nazwy Lwów czy Wilno nie przywrócą automatycznie świetności PŻM. To tak nie działa. To mydlenie oczu.