Według Human Rights Watch Chiny stosują w muzułmańskim Sinciangu represję na skalę niewidzianą od czasów Mao Zedonga.
Dla milionów Ujgurów z Xinjiangu, najdalej wysuniętej za zachód prowincji Chin, nienasycony rozwój gospodarki azjatyckiego kolosa jest wyrokiem śmierci.
Jeden z liderów Al-Kaidy, Abu Jahia al-Libi, z pochodzenia Libijczyk, wezwał Ujgurów do dżihadu przeciwko Chinom. Apel w języku arabskim nadano z Afganistanu i umieszczono 8 października br. w Internecie.
Ujgurzy uważani są przez władze chińskie za fundamentalistów - terrorystów.
Głośno jest o łamaniu przez Chiny praw Tybetańczyków, którzy zdesperowani sięgnęli po broń ostateczną, na jaką buddyzm pozwala, czyli bunt. Tybetańczycy są jednak bez szans. Znacznie większym kłopotem dla Chin byłby bunt Ujgurów, czyli mieszkańców prowincji Sinkiang.