Wszystko, co dotyczyło ochrony zwierząt, było tematem wysoce ryzykownym i z góry skazanym na niepowodzenie. Legislacyjnie zatem te lata były dla zwierząt stracone. Nawet upolitycznienie i rozregulowanie systemu sądownictwa odbiło się na zwierzętach.
Mija ćwierć wieku od uchwalenia ustawy o ochronie zwierząt. Do tej pory sprawdza się głównie jako zbiór przepisów o ochronie zwierząt domowych. O prawa całej rzeszy gatunków wciąż trzeba walczyć.
Nie ma wątpliwości, że kwestia przedmiotowego wykorzystywania zwierząt przez człowieka i granic tego procederu staje się coraz bardziej paląca i kontrowersyjna.
To miał być dobry rok dla zwierząt. Wyszło jak zwykle.
Wygląda na to, że przebudzenie sumienia w sprawie cierpienia zwierząt było chwilowe.
Senat wprawdzie nie wyrzucił całej nowelizacji „ustawy futerkowej” do kosza, ale wniósł do niej poprawki, które mogą spowodować, że nigdy nie wejdzie w życie.
Nieprzewidzane przy uchwalaniu skutki ustawy futerkowej, zakaz importu pasz z soi, który uderzy w eksport mięsa. Grzegorz Puda nie ma pojęcia, w jakie kłopoty się pakuje.
Senat może ustawę futerkową odrzucić lub poprawić, ale nie może nas, wrażliwych na los zwierząt, zwolnić od myślenia. Od zadania sobie pytania, czy na pewno jesteśmy tacy szlachetni, jak nam się wydaje.
Młodzi nie odpuszczą; na marszach w obronie klimatu się nie skończy. Teraz zniechęcają Polaków do mięsa. Argument: jeśli do 2050 r. spożycie mięsa nie zmaleje o połowę, na Ziemi nie da się żyć.