PiS zafundował nam dość prostacką ustawkę, dlatego zalecam naszym Reytanom zdjęcie nogi z pedału patosu, bo po 20 lutego mogą się znaleźć w niekomfortowej sytuacji. Zresztą, w minionym tygodniu doszło do ważniejszego wydarzenia.
Żeby zrozumieć działania PiS i politykę Jarosława Kaczyńskiego, a także przewidzieć, co może nas czekać w najbliższym czasie, warto wrócić do lat 2005–07. Dzisiejsza rzeczywistość jest konsekwencją tamtych czasów.
Odpowiedzialność za Polskę leży w naszych rękach. Budowniczym nowych żelaznych kurtyn nie możemy pozwolić na to, aby spychali nas w stronę Wschodu.
Rocznice takie jak 13 grudnia powinny skłaniać do refleksji nad aktualną sytuacją kraju, a gdy trzeba – także do protestu wobec poczynań władzy. Najgorszą rzeczą jest zobojętnienie na cynizm i pogodzenie się z katastrofalną polityką rządzących.
Nieźle, nieźle nam się działo w polityce w minionym tygodniu. Gdyby chcieć omówić wszystko, skakałbym z kwiatka na kwiatek. Ja wolę skupić się na jednym temacie, czyli na Trybunale Konstytucyjnym.
A po co a po co tak dłubie i dłubie a za co a za co tak myśli i skubie i tak się przykłada i mówi z ekranu…
Żyjemy w czasach, w których każdego można połączyć z każdym. Specjalizuje się w tym obecna władza. PiS i usłużne mu media zweryfikowały słynną hipotezę „sześciu stopni oddalenia”. I zawęziły ją do góra trzech!
Tym razem skupię się na – jak mawiano za czasów PRL – „przekaziorach”, czyli publicznym/narodowym radiu i telewizji. Na terenie tych instytucji „dobra zmiana” przekroczyła kolejną czerwoną linię.
Szczątki ofiar katastrofy smoleńskiej będą ekshumowane, nawet wbrew woli rodzin. Twarde prawo, ale prawo – mówią władze. I tylko ktoś, kto nie ma najmniejszego pojęcia o polityce obozu rządzącego, mógłby to wziąć za dobrą monetę.